Koleje losu Devastatora

Stało się! Combiner Wars się rozwija, wśród zapowiedzi kolejnych Gestaltów pojawiło się pierwsze, jeszcze kiepskiej jakości zdjęcie nowej wersji mojego ulubionego składaka Decepticonów, Devastatora!

Parę rzeczy mogło w nim chyba wyjść lepiej, ale generalnie uważam, że i tak jest nieźle. Przy okazji warto przypomnieć sobie pozostałe, wydane do tej pory wcielenia combinera z Constructiconów.

I tak w 1985 r. w serii figurek znanych nam dzisiaj i powszechnie określanych jako G1, Generacja pierwsza dostajemy giftset Constructiconów z których można było poskładać G1 Devka.

Figurka była spora i jak większość zabawek z G1 bardzo statyczna. To były czasy gdy artykulacja nie liczyła się tak bardzo jak dzisiaj, wtedy największym bajerem był sam gimmick transformacji naszych ulubionych robotów, a w tym konkretnym wypadku jeszcze dodatkowo możliwość budowy giganta. G1 Devy został wydany jeszcze parę razy, konkretnie jako żółty recolor przy okazji serii Generation 2. Constructicony z tej wersji straciły jednak strzelające akcesoria. Był też dostępny wariant pomarańczowy, ponoć ekskluzywny dla sieci sklepów Kay Bee Toys.

O tym starym moldzie przypomniano sobie jeszcze w 2011 r. w ramach serii Encore, wznawiającej oryginalne figurki G1, czasem z drobnymi zmianami konstrukcyjnymi. Devastator został wydany w tej serii dwa razy, za drugim razem ze zmianami kolorystycznymi mającymi go bardziej upodobnić do jego postaci z serialu animowanego Transformers G1. Otrzymał też inną głowę z wizjerem zamiast osobnych patrzałek.

Temat G1 Devastatora zamyka delikatne kuriozum. W 1990 w ramach serii nietransformowalnych figurek Action Masters wydany zostaje także Devy, razem z targetmaster partnerem, uroczym Scorpulatorem.

Głodnych odświeżonego wizerunku Deva zapewne rozczarowało to, że co prawda został wydany w 2007 r. w ramach odświeżającej wizerunki klasycznych postaci serii Classics, ale jedynie jako recolor Constructicona Maximusa z serii Energon. Nie był to stanowczo Dev na jakiego fani czekali.

Jakiś czas później, w 2009 r. Michael Bay uraczył nas drugą częścią swojej sagi filmowej Transformers, Revenge of The Fallen, o której to do dzisiaj staram się bezskutecznie zapomnieć. Bolesne doświadczenie oglądania tego wiekopomnego dzieła trwale odcisnęło ślady na mojej psychice. Należy jednak odnotować, że w filmie pojawił się także, jako gorylopodobne monstrum z konkretnymi cojones. W ramach towarzyszącej RoTF serii zabawek nie mogło go zatem zabraknąć. Wydano zatem pozbawione trybów robotów Constructicony składające się w ogromnego bydlaka, a także mniejszą wersję w klasie Legends, o dziwo z poprawnymi, osobnymi trybami robotów dla całego teamu.

Jeśli jest jednak coś co do dzisiaj fanom Devastatora spędza sen z powiek to są to zestawy wydane nie przez Hasbro, a dwie osobne firmy 3rd party. Mowa o skutecznie emulujących design G1 Devastatora do nowoczesnej formy Giant od Maketoys oraz o Herculesie od TFC. Oba te zestawy figurek z mocarnym połączonym trybem są w mojej opinii po prostu niesamowite. Obydwa „wcale-nie-Devastatory” prezentują się postawnie, groźnie, potężnie, nie można było lepiej ująć potęgi połączonego gestalta. Odrobinę bardziej podoba mi się Giant, który ma też dostępną żółtą wersję kolorystyczną dla fanów generacji drugiej. Na zdjęciu poniżej z lewej mamy giganta, po prawej Herkulesa.

Nowy Devastator od Hasbro na pewno tych dwóch wersji 3rd party nie zdoła przebić, a zapewne będzie porównywalnie do nich drogi. Mimo to jako fan Deva oczekuję kolejnych wieści na jego temat z czystej ciekawości.

Reklama

Reklama