Transformers Masterpiece, czyli moja piękna katastrofa
Transformers Masterpiece – czyli MP-ki. Obiecywałem sobie, że nigdy nie zabiorę się za tą gałąź transformersowego uniwersum. Powodów, całkiem zresztą rzeczowych, było aż nadto – wysokie ceny, duże rozmiary, przepełnione gabloty, brak miejsca na kolejne ekspozycje. Zbierając deluxe’y z linii CHUG mogłem wcisnąć kilkanaście na półeczkę Detolfa i jakoś to wszystko dało się pomieścić.
Z MP-kami temat się trochę komplikuje.
Reklama
Jak to ze mną było
Lata świetlne temu kupiłem Rodimus’a i Skywarp’a, i cały późniejszy okres miałem problem gdzie i w jakim towarzystwie te figurki ustawić. Problematyczny był ich rozmiar. Brzmi to śmiesznie, ale tak było.
Największe marzenie kolekcjonera to świat, w którym Hasbro decyduje się w końcu na to kto TF-owym uniwerum ma jaką wielkość i trzyma się tego – zarówno w świecie fikcji jak i produkcji. W sieci krąży kilka przezabawnych tekstów o tym jak egzotycznym zjawiskiem było w Hasbro – szczególnie w latach 80-tych – pojęcie skali. Gołym okiem widać, że w figurkach G1 nic się rozmiarem nie zgadza. Tradycja jak mówi powiedzenie umiera powoli :]
Zbierasz sobie zbierasz takie deluxe’y, a równolegle Hasbro rozkręca się z nowym pomysłem – Transformers Masterpiece. I znów się skala nie zgadza, wszystko za duże. No dobra – wypuszczamy jedną figurkę na 3 lata, więc traktujmy te linie oddzielnie.
Przewijamy teraz kilka lat do przodu i okazuje się – o zgrozo – że mp-ki są wielkością…niemal takie same jak deluxy. I tutaj zaczyna się zamieszanie. Do tego te mniej kosztowne linie Hasbro zaliczają wpadkę po wpadce – zarówno jeśli chodzi o dizajn jak i wykonanie. Na pocieszenie wychodzi więc coraz więcej Mp-ków.
I tu dochodzimy do zwrotu akcji w tejże jak bardzo nudnej póki co historii – jestem sobie w Amsterdamie, i w przeuroczym sklepie A Space Odity przeglądam po raz kolejny asotryment TF, i po raz kolejny nie widzę nic czego nie mam, a chciałbym mieć. I jest mi wstyd, bo przecież trzeba takie inicjatywy wspierać, żeby nie poupadały. Z braku laku padło więc na MP Streak’a aka Silverstreak. I to był błąd. Piękny, ale błąd.
Ocena linii Transformers Masterpiece z perspektywy czasu
Kilka lat różnicy sprawiło, że charakter linii Masterpiece zmienił się – w mojej opinii – na lepsze. Wprowadzenie mniejszych figurek poszło w parze z lepszą jakością (zarówno Skywarp jak i Rodimus mieli trochę niedoróbek – w Rodimusie np. na wstępie odłamała się ręka). Prowadzenie linii dalej w skali od np. MP-8 (Grimmy) do MP-4 (oversize Optimus) było by efektowne, ale też drogie i problemowe jeśli chodzi o zbieranie/składowanie. A tak coraz bliżej im do rzeczywistości, w której to Lancia Stratos jest jednak dużo (mniej więcej połowa) mniejsza od F15. I mieści się na przyczepie tira, razem z Nissanem Z Fairlady, tak, jak by to mało miejsce w rzeczywistości. Soundwave i Megatron są, z przyczyn oczywistych, poza stawką 😀
Wracając do tematu. Później poszło już z górki. W TrU zadebiutował Grimlock, decyzja była szybka. Większy zgrzyt był z Opkiem w kolorystyce bożonarodzeniowej – czyli Year of the Horse. Argument decydujący to to, że jest już na półce MP-4 w wersji G1. Z dość dziwną głową, ale trudno. Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę, bo nie tylko mold jest świetny (lepszy niż MP-4) ale i malowanie jest bardziej…realistyczne. Jedyny zarzut to złocenia. Nie można widać mieć wszystkiego. Gdyby zamiast nich była metalizowana farba w kolorze grafitowym ten Opek rozwalałby system i urywałby cojones.
Więc nabyłem tych kilka, i jeszcze kilka, i ustawiłem obok siebie. I olśniło mnie. Transformers Masterpiece nie oznacza gigantomanii. A przecież w ogniu bitwy, w ciągu tych ostatnich lat wpadło mi w ręce kilka, jeśli nie kilkanaście figurek, które mogły by pretendować do rangi MP, szczególnie, że nie doczekały się Hasbrowskiej reinterpretacji.
I tak powstały te zdjęcia. Z interakcji i zabawy tym co nowe i stare, a niedocenione.
Co jest a co nie jest Transformers Masterpiece – oceńcie sami.
Ja, wyciągając w gablot niektóre swoje figurki odkryłem na przykład, że mają całkiem interesujące tryby, którym dotychczas nie poświęciłem żadnej uwagi. Tak było z Uranosem i Herculesem, i ich figurkami składowymi. Dlatego zwracam im honor, i stawiam w jednym szeregu z MP-kami, bo uważam, że może skalą im odrobinkę brakuje, ale za to podejściem projektantów nie odstają i robią dobrą robotę. I w sumie jestem mile zaskoczony tym, że kupując kilka MP-ków odkopałem w swoich zbiorach kilkanaście naprawdę fajnych figurek, które wśród innych delux’ów i voyagerów ginęły w masie :]
Reklama