Masterpiece Bluestreak Transformers szybki jak błyskawica
Transformers MP-18 Masterpiece Bluestreak
Każdy kolejny Masterpiece w mojej kolekcji powoduje, że czuję się jak pięciolatek w wigilię. Oczekiwanie na listonosza z przesyłką niemiłosiernie się dłuży, a emocje jakie towarzyszą otwieraniu pudełka są nieporównywalnie silniejsze, niż w przypadku innych serii.
Transformery sygnowane jako Masterpiece są dla mnie ostateczną interpretacją postaci z pierwszej generacji przygód dzielnych Autobotów i podstępnych Decepticonów. Produktem kompletnym, dopracowanym w każdym calu i pozbawionym skrajnych cięć budżetowych, które są coraz dotkliwiej odczuwalne dla kolekcjonerów współczesnych Transformerów. Czy Bluestreak jest godzien miana Masterpiece? Przekonajmy się.
Zacznę od elementu, który zwykle pomijam – pudełka. w 90% przypadków pudełko to tylko kawałek tekturki z doklejonymi plastikowymi okienkami, który wyrzuca się bez większego żalu. W przypadku Serii Masterpiece jest jednak nieco inaczej.
Pudełko, mimo nikczemnego wzrostu na tle swoich starszych kolegów, wciąż doskonale wpisuje się w stylistykę serii. Jest wykonane z grubej tektury, a jakość nadruku to najwyższa półka. Opakowanie jest matowe, ale frontowe zdjęcia Bluestreaka otrzymały przyjemny połysk, który tylko utwierdza w przekonaniu obcowania z produktem klasy premium.
Z tyłu mamy masę japońskich krzaczków, które mogą opowiadać o historii Bluestreaka i jego atrybutach. Mogą one równie dobrze być przepisem na sernik babuni, który wygra konkurs pieczenia w pobliskim domu spokojnej starości. Sami oceńcie, co jest bardziej prawdopodobne. Poza stadem krzaczków na rewersie znajdziemy kilka ładnych zdjęć nowego nabytku i ujęć porównawczych pokazujących, że Masterpiece’y nieco zmalały w stosunku do MP-10 oraz tabelkę z zawartością pudełka.
Z każdego profilu widzimy kolejne zdjęcia Bluestreaka – robot mode i vehicle mode. Nie są one jednak pokryte błyszczącym lakierem jak w przypadku frontu opakowania.
Od góry znajduje się kolejny element wspólny dla wszystkich Masterpiece’ów. Ładny błyszczący napis i nazwa kodowa modelu. Nie zapominamy o małym logo Takary w rogu, które zawsze winduje cenę figurki.
Dobra, starczy już tych kolekcjonerskich orgazmów tekturowym pudełkiem. Pora dobrać się do jego zawartości i zobaczyć, co tym razem przygotowała dla nas Takara.
Na początek karta postaci. Takarowe wersje figurek z serii Masterpiece zawsze je posiadają. Jak zwykle otrzymujemy bardzo ładny rysunek, wydrukowany na wysokiej jakości kartonie i obłożony błyszczącą folią. Z drugiej strony widnieją fotografie Bluestreaka, tabela ze statystykami i kolejne rzędy krzaczków. Nie będę poświęcał im czasu, bo i tak nie mam pojęcia co oznaczają. Przejdźmy więc do tego, na co wszyscy czekają.
Vehicle mode:
Tryb alternatywny Bluestreaka to Nissan/ Datsun 280 Z-T, o wdzięcznym pseudonimie Fairlady, którym Nissany serii Z sygnowane są do dziś. Ta wersja 280 zadebiutowała w 1981 roku i była reprezentantem drugiej generacji serii Z. Model T odznaczał się bardzo bogatym wyposażeniem standardowym (obejmującym m.in. klimatyzację, elektryczne szyby i aluminiowe felgi). Samochód ma za sobą sporo historii i zasłużył sobie na miano kultowego pośród fanów sportowych aut. Bardzo cieszy wybór tej karoserii na alt mode, gdyż idealnie pasuje ona do Bluestreaka. Każdy, kto choć trochę zna historię motoryzacji doceni pozyskanie przez Takarę licencji na wykorzystanie wizerunku 280Z.
Tryb pojazdu jest po prostu piękny. Nie da się tego określić inaczej. Dół karoserii pomalowano stalową, metaliczną farbą i pokryto błyszczącym lakierem bezbarwnym. Ten stalowy kolor w jakiś sposób przywodzi mi na myśl Deloreana z „Powrotu do przyszłości”. Postrzegam to jako ogromny plus i myślę, że Emmet Brown nie wstydziłby się wysiąść z 280Z z krzykiem „We need to go back… to the future”!
Od góry samochód pokryto lakierem w kolorze fortepianowej czerni. Znakomicie kontrastuje on ze stalowymi elementami i błyszczy się tak mocno, że Prime’owy Knock Out z pewnością pozazdrościłby Bluestreakowi wosku.
Tył również jest schludny i dobrze przemyślany. Doczekaliśmy się nawet małej rury wydechowej i wycieraczki tylnej szyby.
A tak 280Z prezentuje się z profilu. Vehicle mode to zdecydowanie małe dzieło sztuki, a liczba detali nie pozostawia złudzeń, że mimo niewielkiego rozmiaru mamy do czynienia z pieczołowicie zaprojektowaną repliką. Żeby jednak nie być gołosłownym przedstawię Wam kilka przykładów.
Wlew paliwa w kształcie niewielkiej gwiazdy, miniaturowe rowki za boczną szybą, śruby na felgach i klamka z otworem na kluczyk (!)
Kawałek dalej mamy kierunkowskaz, lusterka umieszczone na nadkolach oraz spinkę tak dobrze wkomponowaną w karoserię, że przypomina niewielki znaczek „Z”, który znajdziemy na masce.
Który znaczek „Z” zapytacie? Oczywiście ten umieszczony tuż poniżej znaku frakcyjnego Autobotów.
Skoro mamy już przed sobą to ujęcie, pozwólcie że skieruję Waszą uwagę na jeden z moich ulubionych detali Bluestreaka – lampy. Przezroczysty plastik pomalowany w środku metaliczną srebrną farbą przypomina reflektory ksenonowe i wygląda po prostu rewelacyjnie.
Policyjne światła Prowla zastąpiono w tym modelu zgrabnie wkomponowanym szyberdachem z masą wytłoczonych od środka detali i srebrną obwolutą wokół szyb – kolejny pięknie wykonany element. Niestety nie udało się wkomponować w tryb alternatywny nawet namiastki wnętrza pojazdu – elementy robota muszą gdzieś znaleźć swoje miejsce, więc nie będę za mocno na to psioczył.
Jeszcze jedno ostatnie spojrzenie na profil Bluestreaka i ostatni drobny detal – antena. Projektanci odwalili kawał solidnej roboty i nie zapomnieli o niczym. Jako ciekawostkę powiem Wam jeszcze, że drzwi trybu pojazdu można otworzyć, ale mechanizm znajduje się tuż za kołem, więc nie wygląda to zbyt naturalnie.
Oczywiście możemy zamontować broń Bluestreaka na dachu, ale wygląda to śmiesznie i nikt, kto już potrafi poprawnie napisać swoje imię raczej nie skorzysta z tego wariantu. Mimo wszystko należy jednak pochwalić twórców za wkomponowanie w dach przesuwanego zaczepu, stworzonego właśnie w tym celu.
Czas na porównania.
Mimo niewielkich rozmiarów Bluestreak wciąż jest wyraźnie większy od przeciętnego klasyka. Poza tym ilość detali i jakość malowania (a właściwie szczegółowe malowanie zestawione ze zwykłym żółtym plastikiem) powoduje, że na co dzień całkiem przyzwoity Sunstreaker, wygląda jak tani Knock off. Patrząc na powyższe zdjęcia łatwo sobie uświadomić, że mamy do czynienia z czystej krwii Masterpiece’em i nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
A jak Bluestreak wygląda przy przedstawicielu pierwszej fali MP?
Wbrew pozorom nie jest aż tak strasznie jak mogłoby się wydawać. Oczywiście Ultra Magnus góruje nad małym Datsunem, ale jeżeli spojrzymy na detale takie jak wielkość opon, świateł czy szyb, to skala wcale nie jest tak bardzo zaburzona – zwłaszcza że w rzeczywistości 280 wcale nie jest dużym autkiem.
Wrażenia z vehicle mode? Piękny 280 Z, który aż kipi od drobnych detali. Do tego znakomicie położona farba – stalowy metalik sąsiadujący z lakierem fortepianowym doskonale się komponują. Wisienką na torcie są czerwone elementy robot mode, widoczne przez szyby, które z daleka sprawiają wrażenie czerwonej tapicerki wewnątrz auta. Mimo tych wszystkich zalet mam jednak jeden poważny zarzut względem tego MP – plastikowe opony. Masterpiece ma być creme de la creme Transformerów. Ostateczną i doskonałą reprezentacją postaci. Dlaczego zatem przy wysokiej cenie, jakiej żąda od nas Takara, szczędzi się na kawałku gumy. Starsze modele miały gumowe opony, ba nawet figurki z G1 je posiadały. Rozmiar opony z G1 był zbliżony do tego z MP i już wtedy technologia pozwalała na satysfakcjonujące rezultaty. Czemu więc poczyniono taką groszową oszczędność, znacznie zmniejszającą odczucie produktu doskonałego, w który mierzy cała seria? To tak, jakby Lamborghini sprzedawało Aventadora na stalowych felgach od malucha. Taka oszczędność po prostu nie wypada, zwłaszcza względem klienta płacącego za produkt z najwyższej półki. Boli to tym bardziej, iż poza plastikowymi oponami Datsun robi doskonałe wrażenie.
Robot Mode
Transformacja jest skomplikowana i satysfakcjonująca. Rozgryzienie jej wymaga nieco zabawy, ale właśnie tego oczekuję od Masterpiece – wyzwania. Na szczęście figurka robi bardzo solidne wrażenie i podczas transformacji nie ma obaw, że połamiemy któryś element, a kończyny powypadają ze stawów. Obawiam się jedynie o głowę, która lekko ociera się frontem o krawędź otworu w masce. W przyszłości może to skutkować przytarciami. Po krótkiej zabawie otrzymujemy taki oto Robot Mode.
Jest naprawdę dobrze. Proporcje są zachowane, jakość materiałów nie pozostawia zastrzeżeń, a czerwone elementy znakomicie współgrają z kolorami karoserii.
Z profilu Bluestreak także prezentuje się bardzo okazale. Ma co prawda całkiem spory plecak, ale nie psuje on ogólnego dobrego wrażenia. Część osób narzeka na duże stopy, jednak w mojej opinii zgrywają się one bardzo dobrze z resztą modelu i wiernie odwzorowują pierwszą generację Bluestreaka.
Najmniej atrakcyjnie prezentuje się tył naszego bohatera. Jest to przede wszystkim wina pustych nóg. Na tym ujęciu nie wyglądają one tak źle, ale jeżeli nieco wyprostujemy nogi…
…nie da się ukryć dziur. Nogi są puste jak obietnice polityków przed wyborami. Staw pozwalający na chowanie szyby do środka stopy zamiast na jej boku, mógłby wypełnić powstałą szczelinę. Przydałby się też panel na wysokości łydki. W praktyce pustość nóg jest jednak znacznie mniej dotkliwa, niż sugerują to fotografie.
Ogólne wrażenie poprawiają także drobne detale, jak wytłoczenia po wewnętrznej stronie drzwi. Właśnie za takie szczegóły kocham Masterpiece.
Głowa to temat na oddzielny akapit. To jedna z najładniejszych twarzy, jakie do tej pory podarowano transformerom. Oczy są pozbawione lightpipingu, ale całość wygląda tak dobrze, że nie uważam tego za wadę. Jak widzicie mój egzemplarz ma niewielki ślad po lewej stronie ust. MadYellow, od którego nabyłem recenzowanego Bluestreaka uznawał go za wadę. Dla mnie wygląda to bardziej na niewielką bliznę po walce i w sumie nawet mi się podoba. Nie wiem jak jest z jakością w pozostałych egzemplarzach, ale jeżeli jesteście wrażliwi na takie detale to na pewno warto uważnie się przyjrzeć kupowanemu transformerowi.
Bluestreak ma na wyposażeniu dwa działka, które można schować albo wysunąć zależnie od preferencji. Każde z nich posiada w środku metalową blaszkę, która odbija światło i oddala wrażenie „plastikowości” lufy.
Liczne stawy, duże stopy i dobrze obliczony środek ciężkości figurki pozwalają na pozy stabilne jak nosorożec w natarciu. Pomaga także brak Diecastowych elementów, znacznie obniżający masę transformera. Ilość punktów artykulacji jest imponująca i obejmuje między innymi: dwuosiową regulację głowy. Do tego dochodzi staw obrotowy w pasie, dwie osie w udzie, podwójne zgięcie kolana i dwie osie w stopie. Możemy także dość swobodnie poruszać drzwiami na plecach transformera.
W zestawie z Bluestreakiem otrzymujemy bardzo ładny pistolet, wymodelowany do dłoni naszego transformera (w pozowaniu pomagają otwierane obrotowe dłonie i ręce z podwójnym stawem łokciowym i barkowym oraz obrotem w bicepsie). Działo posiada sporo wytłoczonych detali oraz wywiercony otwór lufy. Szkoda tylko, że twórcy nie pokusili się o pomalowanie chociaż części elementów pistoletu. A jak Bluestreak radzi sobie z bronią większych MP?
Pistolety Hot Roda działają całkiem nieźle. Nasz mały transformer nie jest w stanie ich trzymać jak jak powinien, ale przy odrobinie dobrej woli może z nich korzystać…
A jak Bluestreak wypada przy swoich kolegach?
W tym trybie Sunstreaker jest nieco niższy, ale nie jest to duża różnica i obaj panowie mogą być prezentowani na jednej półce, całkiem nieźle trzymając skalę. Widać jednak, że jakość przemawia na korzyść MP:
– i wtedy powiedziałem mu „Za przejście do Deceptów Megatron obiecał mi własne miejsce na parkingu, kubek z napisem ulubieniec szefa i numer telefonu do Arcee.” Po czymś takim Magnus musiał mi dać podwyżkę
– i ciągle nie stać cię na gumowe opony?
– ktoś mnie wołał?
– nie, nie… yyy… Megatron Atakuje! i …yyyy musimy rozjaśnić naszą najczarniejszą godzinę…
Jakiś czas później…
– skąd masz matrycę?
– powiedzmy, że Magnus już nie będzie jej potrzebował
– and now, light our darkest hour!
– arise Bluestreakus Prime!
Jak widać Bluestreak nie jest najwyższym transformerem. Szkoda, bo kilka centymetrów więcej naprawdę dobrze by mu zrobiło. O ile przy Hot Rodzie Bluestreak prezentuje się jeszcze całkiem przyzwoicie, o tyle przy MP02 Ultra Magnusie wygląda jak dziecko. Wiem, że niby nie mają być prezentowane razem, ale mimo wszystko szkoda. Mimo to w swojej aktualnej wielkości Bluestreak idealnie skaluje się z kreskówkowym oryginałem, co zasługuje na pochwałę i uzasadnia delikatne skurczenie figurki.
Bluestreak to naprawdę udany model i zdecydowanie warto mieć go w swojej kolekcji. Małe zmiany w stosunku do Prowla, takie jak nowa głowa, czy front krocza, w połączeniu ze świetnie dobraną paletą barw, zupełnie odmieniają wygląd postaci. Czy warto kupić tego transformera? Uważam, że jak najbardziej. Nawet jeśli w Twojej kolekcji nie ma żadnego Masterpiece’a, Streak będzie prezentował się bardzo okazale na tle figurek z serii classics. Alt mode jest przepiękny, a robot mode także potrafi zachwycić. Do tego złożona i satysfakcjonująca transformacja.
Mam tylko jeden apel: Takaro – przestań szczędzić tych parę centów i oddaj nam gumowe opony. Dolicz ich cenę do transformera, ale przestań psuć udane konstrukcje niepotrzebnymi oszczędnościami! Dziękuję za uwagę.
Reklama