Transformers Combiner Wars Hook – Dziennik Devastacji
Panie i Panowie, mam przyjemność zaprosić Was na pierwszą część Dziennika Devastacji! W każdym epizodzie będę prezentował Wam recenzję jednego z Combiner Wars Constructiconów. Cykl artykułów zwieńczy recenzja Devastatora – trybu połączonego wszystkich prezentowanych figurek i przy okazji największego combinera, jakim do tej pory zdążyło nas uraczyć Hasbro.
Żeby dodać recenzji odrobinę kolorytu i pokazać maszyny budowlane w nieco bardziej naturalnym dla nich środowisku, postanowiłem trochę ukurzyć swoje Constructicony i zobaczyć jak sprawdzają się w terenie.
Na dobry początek Devastacji – Combiner Wars Hook!
Reklama
Bio
Hook to zdecydowanie najbardziej snobistyczny i zapatrzony w siebie Constructicon. Widzi w sobie artystę, a resztę Decepticonów postrzega tak samo jak Shrek wieśniaków atakujących jego dom. Jest jednak powód, z którego Hook jest tak pewny swojej wartości – to jego doskonałe umiejętności i rzemiosło na najwyższym poziomie. Ma wysokie wymagania zarówno w stosunku do siebie, jak i innych. Właśnie z tego powodu nawet najprostsze zadania wypełnia zwracając uwagę na najdrobniejsze szczegóły. Megatron docenia umiejętności Hooka, jednak nie podziela jego entuzjazmu dla długotrwałego dopieszczania detali. Niecierpliwość lidera budzi zdziwienie u Constructocona, a długie terminy postrzega on jako konieczność dla dobrego wykonania swojej pracy. Zważywszy na ego Hooka nikogo nie powinno dziwić, że w formie Devastatora pełni on rolę głowy oraz ramion.
Combiner Wars HOOK – Tryb pojazdu
Trybem alternatywnym Hooka jest budowlana ciężarówka z zamontowanym ramieniem żurawia. Na figurce królują kolory z pierwszej generacji Transformers, co od razu rzuca się w oczy. Limonkowa zieleń i fiolet zwykle nie są zbyt popularne na placach budowy, ale za to pozostają znakiem rozpoznawczym Constructiconów i będą nam towarzyszyć przez wszystkie części Dziennika Devastacji.
Kilka detali pojazdu zostało podkreślonych ładnie nałożoną farbą. W tym trybie odnajdziemy ją na szybach, haku żurawia i światłach. Wersja Hasbro dostała całe czarne koła. Jeżeli wolisz srebrne, a używanie pędzla budzi Twoje przerażenie, to ten detal zostanie poprawiony przez wydanie Takary.
Żuraw jest ruchomy w osi góra-dół. Wielka szkoda, że nie pomyślano o gimmicku wysuwania ramienia, który istniał w oryginalnej zabawce ani o obracaniu wieżyczki. Przy tym ujęciu trudno nie zwrócić uwagi na fioletowy blok w środku modelu. Gdyby pozostał w kolorze nadwozia, to pewnie nie przykułby niczyjego wzroku, a tak wyróżnia się jak świeżak na siłowni. Jeżeli otworzymy ten prostopadłościan, to niczym diabeł z pudełka wyskoczy z niego głowa Devastatora. To jednak detal, na którym skupię się przy recenzji trybu połączonego.
Wróćmy jednak do Hooka. Niestety budżet na farbę został solidnie nadszarpnięty przez front pojazdu i dlatego nie zobaczymy choćby kropli z tyłu ciężarówki. Na otarcie łez Hasbro pokryło model całą masą bardzo ładnych rzeźbionych detali.
Dla zainteresowanych wielkością figurki małe zdjęcie porównawcze z Masterpiece Grimlockiem.
Pora podsumować tryb pojazdu. Kolory wyglądają bardzo dobrze, podobnie jak detale. Szkoda, że poskąpiono tej odrobiny farby na koła i tylne światła, ale nie jest to duży problem. Bardziej mi żal wysuwanego ramienia żurawia i tego, że wydrążono je od spodu do granic możliwości. Całościowo jednak ciężarówka naprawdę daje radę, a łączenia są bardzo stabilne.
Tryb Robota
Transformacja jest bardzo prosta i intuicyjna, a jej owoc to zaskakująco zgrabny robot. Jedynym newralgicznym punktem podczas konwersji jest przepołowienie frontu pojazdu, ale jeżeli zrobisz to delikatnie, raczej nie będzie ofiar i połamanego plastiku na podłodze.
Mówiono o tym już setki razy, ale i tak jeszcze raz powtórzę – głowy w Combiner Wars wyglądają świetnie i Hook nie jest tu wyjątkiem! Zarówno pod względem rzeźby jak i malowania model prezentuje najwyższy standard.
Z tyłu figurki w oczy rzuca się przede wszystkim ramię żurawia, które z jednej strony jest nieco zbyt długie dla zachowania dobrych proporcji, ale z drugiej pozwala na uzyskanie większej stabilności przy pozowaniu dzięki „trzeciej nodze”. Oczywiście ostatnie zdanie aż prosi się o niewybredny żart z trzeciej nogi i tego, że przy takim jej rozmiarze Hook zdecydowanie ma duże wzięcie wśród Femconów, ale tym razem się powstrzymam.
Muszę przyznać, że w statycznych pozach Hook prezentuje się naprawdę przyzwoicie. Niestety cierpi na charakterystyczne dla Combiner Wars ekstremalne wydrążenie plastiku, które miejscami przekracza granice sknerstwa. Poza tym nie trudno zauważyć, że ręce figurki mogły być nieco krótsze. Na szczęście minusy te kompensuje bardzo dobra rzeźba i wierność serialowemu pierwowzorowi.
Jeżeli chodzi o pozowalność, Combiner Wars Hook ma naprawdę sporo do zaoferowania. W udach dostaliśmy dwie osie, a tuż pod nimi jeszcze obrót. W kolanie Constructicon otrzymał 90 stopni zgięcia i kolejne dwie osie w stopie. Gdyby tylko udało się chociaż trochę zamaskować te puste nogi…
Górna część figurki także może poszczycić się kilkoma punktami artykulacji. Głowa została zamontowana na kulce, ramiona mają po dwie osie, a łokieć oferuje jakieś 180 (!) stopni zgięcia i obrót tuż pod nim. O ile staw łokciowy z frontu wygląda jeszcze dobrze, o tyle z profilu prezentuje się co najmniej niepokojąco i jest daleki od wszelkich prawideł anatomii i zdrowego rozsądku.
Czas na jeszcze jedno szybkie porównanie Hooka z Masterpiece Grimlockiem. Figurki zdają się być dobrze ze sobą zeskalowane i powinny całkiem nieźle wyglądać razem na półce.
Twórcy Devastatora postanowili porozszczepiać dodatkowe elementy gestalta na mniejsze części. Dzięki temu każdy z Constucticonów dostał swoją „broń”. Sam nie jestem zachwycony tym rozwiązaniem, bo włożenie figurce w łapę niekształtnego klocka pozostałego po transformacji i nazywanie go uzbrojeniem to w moim słowniku zwyczajne oszustwo i pójście na łatwiznę. Takie sytuacje zdarzają się jednak nawet najlepszym (tak Fans Toys – mówię o Waszym Reflectorze). Na szczęście wersja Takary zostanie wzbogacona o dodatkowy pakiet uzbrojenia, więc zainteresowani akcesoriami powinni przyjrzeć się bliżej japońskiemu wydaniu przed podjęciem decyzji o ewentualnym zakupie.
Podsumowanie
Otwarcie Dziennika Devastacji za nami. Pora wyciągnąć wnioski i dokonać ostatecznej oceny Combiner Wars Hook. Z jednej strony otrzymaliśmy bardzo zgrabny i pełen detali tryb pojazdu, ale z drugiej artykulacja żurawia jest na niższym poziomie niż w zabawce z G1, co woła o pomstę do nieba. Do tego koła mogłyby być nieco solidniejsze i lepiej zamontowane. Z kolei tryb robota może poszczycić się dobrym malowaniem i pozowalnością, ładną głową oraz licznymi punktami ruchu. Niestety jest okupiony pustymi panelami, trzecimi nogami i niepokojąco wyglądającymi stawami łokciowymi.
Koniec końców czy warto dodać Hooka do swojej kolekcji? Myślę że tak. Mimo jego licznych wad wciąż wart jest zainteresowania i może sprawić sporo frajdy. No i nie zapominajmy, że będzie miał jeszcze okazję pokazać co potrafi w trybie gestalta.
To już wszystko na dziś. Dziękuję za uwagę i już teraz zapraszam na kolejny wpis. Do zobaczenia!
Reklama