Recenzja Transformers Studio Series Bumblebee
Reklama
Studio Series Bumblebee
Frakcja: Autoboty
Rok wydania: 2018
Producent: Hasbro
Seria: Studio Series
Klasa rozmiarowa: Deluxe
Przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że sponsorem audycji jest Hasbro Polska, któremu serdecznie dziękuję za dostarczenie Studio Series Bumblebee. Na szczęście kto mnie zna ten wie, że nie powstrzyma mnie to przed zjechaniem nawet najmniejszego mankamentu figurki. Jednak bez obaw, model ma też swoje plusy więc nie będzie tylko wiadra pomyj.
Z czym to się je?
Pierwowzorem postaci jest oczywiście G1 Bee. Mały, odważny i dobrze dogadujący się z ludźmi – w tych kilku słowach można opisać tę postać. Trzmiel z filmów Baya, na którego pierwszej formie wzorowany jest Studio Series Bumblebee, także posiada ten zestaw cech… No może pomijając rozmiar, ten Bee raczej nie pogra sobie na automatach :p Postać była na tyle lubiana przez dzieciaki, że hasbro postanowiło zalać rynek tyloma tonami żółtego plastiku na ile pozwala zasobność fabryk. Mnie co prawda postać podoba się prawie tak bardzo jak polityka cenowa Takary w przypadku serii masterpiece ale jakimś cudem jest to już mój drugi filmowy Bee. Na szczęście pan Hesselfeld się zlitował i dał nam MP dla ubogich, to znaczy Studio Series.
Reklama
Szybkie wtrącenie
Jesteście zainteresowani wszelkiego rodzaju stuffem z nadchodzącego filmu o Bee? Rzućcie okiem na filmik Gladkyego o nowościach. Jeżeli wam to nie wystarczy to jest też recka jednej z figurek z tej powodzi plastiku, którą zalało go Hasbro. Dla Waszej wygody też zarzucam odnośnikiem :v
Jak się sprawy mają w SS?
W ramach tej serii wydano… *liczy na palcach* 11 figurek Bumblebee :v Wszystkie na tym samym szkielecie z minimalnymi różnicami w kibble’u lub malowaniu. Sam bazowy mold na dodatek jest zmniejszoną wersją tego z TLK. Można? Można, jeszcze jak. Do wesołej rodzinki należą wspomniane już Camaro z roku 1976 r., Camaro z 2016 r., poczciwy Garbus oraz bliżej niezidentyfikowany opancerzony samochód. Ten ostatni ma nawiązywać do sceny z ostatniego filmu, gdzie Bee zmienia się w Mercedesa z okresu drugiej wojny światowej. Niestety dla has-tasku, mnie do szczęścia potrzebny jest jeszcze tylko ten Volkswagen.
Pudełko
Pośmialiśmy się z Hasbro, pośmialiśmy się z Takary, nie pozostaje nic innego jak zabrać się za robotę.
Jest to coś więcej niż tylko pudełko. Jeżeli czytaliście lub oglądaliście inne recenzje figurek z tej linii (przykładowo Crowbara przygotowaną przez Highbrowa lub Ratcheta przygotowaną przez Górę) to wiecie, że w środku mamy mini dioramę. Każda figurka ma własną i unikatową. Studio Series Bublebee nie jest wyjątkiem.
Prócz tego mamy oczywiście pudełko (za którego stan przepraszam) o standardowym dla serii wzorze. Miniaturka postaci, duże okienko, z tyłu render. W skrócie, to co zawsze.
Tryb pojazdu
Autko jest bardzo ładne lecz niestety linie między panelami są widoczne bardziej niż plastik pod farbą po drugim przetransformowaniu MP-36. I nie, teraz nie śmieję się z Takary. Teraz śmieję się z tych, którzy tę figurkę kupili XD Ale wróćmy do sedna. Panele trochę psują odbiór modelu ale tragedii nie ma. Podobno komuś się udało to złożyć tak, że nawet nie widać tych wszystkich szpar.
Farba
Model ma sporo elementów wykonanych z transparentnego plastiku. Przez to Studio Series Bumblebee wygląda trochę jak potwór Frankensteina poskładany z elementów wyjętych z innych samochodów.
Na autku są też bardzo ładne czarne pasy. Prawie nie widać nadmiaru farby… Ale spokojnie, da się z tym żyć.
Kapka farby skapnęła też na światła, zderzaki i grill. Jak dla mnie bardzo ładnie.Brakuje tylko trochę czarnej farby na zderzakach i srebrnej na klamkach czyli naprawdę niewiele.
A w środku…
Niestety przez przezroczyste szyby widzimy mnóstwo elementów robota. Stopy, plecy, jak się przyjrzymy pod odpowiednim kątem to nawet ręce.
To samo dzieje się gdy Studio Series Bumblebee dachuje. Cała figurka jak na dłoni.
Wracając jeszcze do szyb, u mnie przednia jest troszeczkę zniszczona. Nie wiem w jaki sposób udało się ten element zepsuć. Żeby być sprawiedliwym muszę jednak podkreślić, że ta wada jest widoczna w tylko jednym z trzech egzemplarzy, z którymi miałem do czynienia, więc nie wiem na ile jest powszechna.
Podsumowanie trybu pojazdu
Niestety Studio Series Bumblebee cierpi na panelozę, z którą niestety niewiele da się zrobić. Farba w moim modelu ma kilka niedoróbek, chociaż nie zdziwiłoby mnie gdyby na takie defekty cierpiały też inne egzemplarze. Co najważniejsze jest ona prawie wszędzie gdzie trzeba i nie ma zbyt wielu miejsc, które trzeba by domalować. Pomijam oczywiście rdzę gdyż to mamy w innych wersjach i jakbym chciał rdzy to bym latał w poszukiwaniu Studio Series Bumblebee z numerem 27. Do tego, że całego robota widzimy na podwoziu zostaliśmy już dawno temu przyzwyczajeni więc zostaje to wybaczone.
Transformacja
Transformacja jest na tyle prosta, że można łatwo dać sobie z nią radę lecz na tyle skomplikowana, że nie chce mi się jej krok po kroku pokazywać :v
Przy transformacji Studio Series Bumblebee w drugą stronę można dostać szewskiej pasji. Dzieje się tak z powodu najdurniejszego zaczepu przedniej szyby i dachu, który trzyma się tam na słowo honoru. Można sobie z tym radzić na dwa sposoby: bawić się ciepłą wodą próbując odkształcić zaczepy tak żeby trzymały się trochę mocniej lub wywiercić otwór i wstawić tam jakiegoś pina. Niestety mnie brakuje warsztatu więc zostaje mi gorąca woda.
Przeszkadza też wypadająca ręka ale o tym więcej w części która się zwie…
Robot mode
Od czego tu zacząć… Ogółem jest dobrze. Wszystkie części są na swoich miejscach, widać, którą postać prezentuje figurka, farby jest tyle ile mogliśmy się spodziewać. Przejdźmy do szczegółów. Na początek od pasa w górę.
Rzeźba głowy Studio Series Bumblebee chyba nie potrzebuje nic więcej. Light pipingu nie ma ale jakoś po nim nie płaczę.
Ręce jakie są każdy widzi. Jedna co prawa ciągle wypada bo zamiast niej możemy doczepić działko. Na szczęście ten bolec można łatwo usztywnić kropelką.
Tors jest w dużej mierze fake’owy ale co zrobisz jak nic nie zrobisz? W większości poprzednich figurek Bee nie było tego zabiegu a i tak projektanci nie byli w stanie pozbyć się plecaczków.
A skoro o plecaczkach mowa…
Studio Series Bumblebee ogółem dużo by zyskał gdyby udało się ten plecak jakkolwiek skompresować…
Ten upierdliwy zawias, o którym mówiłem wcześniej staje się jeszcze bardziej upierdliwy. W trybie auta wystarczy żeby raz się udało go ustawić i się jakoś trzyma. Tu natomiast przy każdym ruszeniu panel wypada. Panie Ryba, Pan się tu ruszy z narzędziami.
Nogi
Ich transformacja daje najwięcej przyjemności. Jest to coś odmiennego od schematu, którym szły poprzednie modele i to jest jak dla mnie olbrzymi plus. Ogólnie jest to moja ulubiona część transformacji. Brakuje mi jednak jakiegoś zaczepu bo niektóre elementy bardzo swobodnie latają.
Z tyłu jest kibble, ale jest bardzo schludny.
Artykulacja
Może to pójście na łatwiznę, może nie ale zamiast się rozpisywać wolę pokazać stawy w taki sposób :p Przy okazji możecie dostrzec kolejną porcję ładnych detali. Jedyne o czym wspomnę to to, że cieszy mnie niewynikający z transformacji obrót w talii. Prócz tego Zawias w stopie wydaje się być skromny ale całkowicie wystarcza, wiem bo figurka stoi u mnie już pół roku :v
Prócz tego kilka zdjęć pokazujących jak można wypozować Studio Series Bumblebee.
Akcesoria
Tak jak wspominałem Studio Series Bumblebee dostaje działo, które można przyczepić na miejsce prawej ręki. Niestety to wszystko (chyba,że chcecie doliczyć jeszcze stand z kartonu). Jednak ten element jest ładnie wykonany. Dużo srebrnej farby na żółtym plastiku.
Farba
Tu jest trochę słabiej. Z rzeczy, których teoretycznie nie widzieliśmy w car mode mamy srebrną farbę na stopach oraz żółtą na goleniach, rękach oraz brzuchu.
Mordka Studio Series Bumblebee została pomalowana srebrną farbą a brak lightpipingu rekompensuje ładna niebieska farba. Znalazło się też trochę miejsca na logo.
Na brzuchu mamy trochę żółtej i bodaj grafitowej farby. Ogółem jest tego trochę mało a na dodatek w moim egzemplarzu łatwo się zdziera na ramionach. Na szczęście da się to łatwo domalować i czarne oraz szare elementy maźnąć srebrną farbką.
Może uprosicie Gladkyego żeby zrobił Wam jakiś poradnik :p
Podsumowanie trybu robota
Cóż, Studio Series Bumblebee w trybie robota jest całkiem przyjemny. Brakuje tu trochę farby a niektóre elementy jak wypadające dach i ręka czy brak zaczepów w nogach, przez co niektóre elementy latają, można by poprawić. Artykulacja jest ok i nie odbiega od standardów, do których nas przyzwyczajono.
Porównania
Na początek z Bruticusem. Kto ma jakąkolwiek figurkę z Combiner Wars ten będzie wiedział jakich rozmiarów jest Studio Series Bumblebee.
Teraz podobny pod wieloma aspektami Generations Jazz, który też jest Deluxem…
Kilka filmówek czyli DotM Megatron oraz TLK Hound. Jak widać do Hounda ciut lepiej pasuje skalą w trybie pojazdu ale moim zdaniem z Megsem lepiej wypada w trybie robota. I w sumie to takie proste malowanie, o którym mówiłem można zastosować w większości filmówek, co widać w przypadku Megatrona.
Ciekawostki
Studio Series Bumblebee ma w miednicy miejsce na pega, który pozwala na przyczepienie podstawki. W sumie figurka nadaje się do akcji w stylu „lecę i strzelam bo jestem taki cool”.
Prócz tego na wyczepialnej ręce jest bolec. Możemy więc odczepioną rękę przypiąć… do tyłka Bee. Nie wiem gdzie jest oficjalne miejsce zaczepu ale zawsze się da.
A na koniec coś co w sumie jest małym detalem, który bardzo mi się podoba. Otóż podobnie jak filmowy pierwowzór Trzmiel w trybie auta ma tylko lewe lusterko. Nie wiem jak wy ale ja lubię takie smaczki.
Wnioski końcowe
Prócz tego co pisałem w podsumowaniach uważam, że figurce niewiele trzeba. Wystarczy okazać jej trochę miłości, trochę naprawić, może domalować a ona się odwdzięczy piękną prezencją. Jednak Już teraz, w wersji „suchej” Studio Series Bumblebee jest warty kupna. Mimo paru problemów jest to figurka dobra. Nie wybitna ale przyjemna zarówno w rękach jak i na półce.
Raz jeszcze zarzucam zdjęciem machającego Bee, dziękuję za wytrwanie do końca i do następnego!
~Phdwd
Reklama