Recenzja: Transformers Masterpiece Ultra Magnus 2005 vs 2015
Transformers Masterpiece Ultra Magnus 2005 vs 2015
Transformers to marka znacznie starsza, niż może się na pierwszy rzut oka wydawać. Jej korzenie sięgają 1984 roku, kiedy to zadebiutowała kreskówka „The Transformers”, która w przyszłości zostanie zapamiętana jako pierwsza generacja – „Generation 1” lub w skrócie „G1” (Gimby nie znajo).
Fani Transformers zostali już przyzwyczajeni do wydawania tych samych figurek w różnych wersjach kolorystycznych, z których oczywiście każda reprezentowała inną postać. W związku z tym ciułali swoje kieszonkowe/pensję/ spadek po cioci z USA, żeby mieć ich jak najwięcej w swojej kolekcji. Oryginalna zabawka Optimusa z pierwszej generacji otrzymała swoją białą wersję, którą nazwano „Ultra Magnusem”. Poza kolorem zabawki różniły się jedynie dołączaną do zestawu przyczepą. W przypadku Optimusa zmieniała się ona w bazę/stację naprawczą. Z kolei przyczepa Magnusa po transformacji stawała się pancerzem, do którego mogliśmy włożyć białą figurkę.
(G1 Ultra Magnus zdjęcie autorstwa Seibertron.com)
Dwadzieścia lat po premierze pierwszego odcinka serialu, aby uczcić okrągły jubileusz marki, Takara postanowiła wydać kolekcjonerską wersję najbardziej ikonicznej postaci – Optimusa Prime’a. Była to bardzo duża, wysoce pozowalna i wyposażona w masę akcesoriów figurka. Do tego wiele z jej elementów wykonano z metalu. Masa modelu, w połączeniu z jego ekskluzywnym charakterem oznaczała, że mieliśmy do czynienia z obiektem czysto kolekcjonerskim i tym razem chyba po raz pierwszy w historii marki mogliśmy z pełnym przekonaniem wykrzyknąć do pokazujących nas palcami na ulicy ludzi „to nie zabawka!”
(MP-01 zdjęcie autorstwa Unicron Nemesis)
MP-01 (taka była nazwa kodowa modelu) Optimus Prime spotkał się z tak dużym zainteresowaniem, że Takara i tym razem postanowiła zarobić… yyy… zadowolić fanów i wydać jego białą wersję – Ultra Magnusa.
Tak właśnie zrodził się MP-02. To wydanie, podobnie jak poprzedzający je Optimus, nie miało jednak w zestawie przyczepy (chyba że liczyć dołączony do pudełka kartonowy odpowiednik, ale to jak liczyć zdjęcie steku w restauracyjnym menu jako pełnowartościowy posiłek). W związku z tym nie otrzymaliśmy przygotowanego dla niego pancerza. Jest to o tyle istotne, że w oryginalnym serialu Ultra Magnus nigdy nie występował bez pancerza.
Wizerunek naszego bohatera, jako białego bliźniaka Optimusa oglądać mogliśmy jedynie w komiksowej części uniwersum i to właśnie z komiksów pochodzi większość wiedzy na ten temat.
Na model inspirowany serialowym wyglądem Magnusa mieliśmy poczekać kolejne dziesięć lat. Czy było warto i czy zdetronizował on swojego poprzednika? Pod koniec niniejszej recenzji będziecie wiedzieć. Niech wygra najlepszy!
Reklama
Pierwsze wrażenie
Po restarcie serii Masterpiece i doprowadzeniu jej do nowego, wspólnego mianownika, zarówno MP-01 Optimus jak i MP-02 Ultra Magnus przestali pasować do nowych założeń. O ile na nową wersję pierwszego z nich Takara nie kazała zbyt długo czekać, o tyle drugi przez lata pozostawał przedmiotem spekulacji. Po trwającym całą wieczność oczekiwaniu fanów wreszcie przedstawiono nowego, wiernego serialowi Magnusa.
Figurka ta, jak mało która, zebrała bardzo wiele skrajnych opinii już po prezentacji pierwszych fotografii. Nowy Magnus był wyraźnie za duży i spędził naprawdę sporo czasu na siłowni, bo solidnie dopakował od czasu ekranowego debiutu. Mimo to pozostał stosunkowo bliski wyglądem swojemu serialowemu odpowiednikowi. Takara postanowiła zrezygnować z wariantu biały Optimus + pancerz. Zastąpiono go pojedynczą figurką, która w trybie alternatywnym stawała się ciągnikiem siodłowym wraz z przyczepą.
Już na pierwszy rzut oka model emanuje potęgą, a dobrze dobrane proporcje tylko wzmacniają pozytywne odczucia. Nie brakuje znanych z serialu detali, a linie paneli dodatkowo poprawiają już i tak znakomite wrażenie. Podstawowym akcesorium dla trybu robota jest nieco zbyt mały pistolet. Przynajmniej nikt nie będzie zarzucał Magnusowi, że sobie coś rekompensuje…
Duży plus należy się także Takarze (spróbujcie trzy razy szybko powtórzyć ostatnie dwa słowa) za rzeźbę twarzy. Yup, to Magnus i nie da się z tym dyskutować.
Po tym mocnym wstępie ze strony młodzika, oryginalny MP-02 Magnus wbrew pozorom wcale nie jest na straconej pozycji. Ten wariant sprawia równie dobre wrażenie, a do tego cała dolna partia jego nóg i część torsu zostały wykonane z metalu. W ten sposób klasyczny mold zyskał sporo masy, a tym samym jeszcze zwiększył odczucie solidności figurki. Ponieważ jest to repaint Optimusa, otrzymał także wszystkie jego akcesoria (w nieco zmodyfikowanych wersjach). W związku z tym mamy możliwość wyposażenia naszego wojownika między innymi w piękny błękitny topór energonowy.
W zestawie z MP-02 otrzymujemy także potężny blaster. W odróżnieniu od modelu znanego z Optimusa, ta wersja posiada niewielki zielony kryształ na końcu lufy (u Optimusa był niebieski).
Jak nietrudno dostrzec, mimo że nowa figurka jest naprawdę dość sporych rozmiarów, to wciąż oryginał pozostaje wyraźnie wyższy. Co więcej zawarty w nim metal i dołączona do zestawu broń dodają mu kilka punktów do pierwszego wrażenia. Z drugiej strony nawet w najmniejszym stopniu nie jest on w stanie przypominać w tym trybie serialowego bohatera.
Z tyłu nowy Magnus robi już nieco gorsze wrażenie. Wiele osób narzeka na zdecydowanie zbyt dużą „tyłkoklapę” – szczerze mówiąc mnie ten detal nie spędza snu z powiek, chociaż rozumiem zarzuty w stosunku do projektu. Część kolekcjonerów stwierdzi także, że nie do końca przekonująco mogą wyglądać „wypełnione” w procesie transformacji kolumny na ramionach. Jeżeli będziemy dalej pastwić się nad naszym dzielnym tymczasowym Prime’em możemy również powiedzieć, iż cierpi na klockowatość powodującą, że prezentuje się on nieco za bardzo jak nieślubne dziecko Minecrafta i kostki Rubika. Przy obcowaniu z figurką wszystkie te zarzuty zdają się jednak blednąć i byłbym strasznie czepialski, gdybym ostro karcił model za takie drobiazgi.
Po drugiej stronie skali mamy dziadka Magnusa. Na plus należy policzyć, że jest wyraźnie mniej klockowaty (chociaż jego projektanci też brzydzili się cyrkla) i nie ma wrażenia natłoku elementów na plecach. Sama bryła wygląda naprawdę schludnie. Niestety z tej perspektywy paleta kolorów modelu nieco za bardzo wygląda, jakby została dobrana przez smutne emo-dzieciaki. Wszędzie tylko biel i odcienie szarości…
W kategorii „Pierwsze wrażenie” mamy remis. Obie pozycje prezentują się znakomicie i wyglądają na dopracowane oraz bardzo solidne produkty. W mojej opinii plusy i minusy każdego z nich w pewien sposób się równoważą. Jeżeli jednak Twoim głównym kryterium oceny będzie wierność serialowi, możesz w tym miejscu śmiało dopisać punkt po stronie MP-22, bo pierwszy Masterpiece Magnus nawet nie stara się iść w kierunku pierwowzoru.
Akcesoria
Czymże byłyby Transformery bez swoich akcesoriów? Najkrócej mówiąc wszystkim tym, co kolekcjonerzy kupują z drugiej ręki po dzieciach, którym znudziły się ich zabawki. Na szczęście w przypadku bohaterów niniejszej recenzji twórcy nie żałowali nam dodatków.
Wiecie już, że nowa wersja otrzymała w zestawie inspirowany pierwszą generacją pistolet. Jak jednak widzicie figurka nie ma żadnego problemu z utrzymaniem w rękach broni swojego poprzednika. Czy tylko dla mnie wygląda teraz znacznie lepiej?
Aby dopełnić bojowy nastrój modelu, twórcy wyposażyli go w dodatkową, krzyczącą twarz. Wymiana jest bardzo prosta i wymaga jedynie otworzenia hełmu i zastąpienia jednej twarzy drugą. (Give me your face!)
Pomyślano nawet o składowaniu zapasowej facjaty wewnątrz figurki. Co ciekawe przewidziano miejsce dla dwóch sztuk, więc całkiem możliwe że w przyszłości będzie istniała możliwość zakupienia kolejnego wariantu.
W zestawie z Magnusem otrzymujemy także miniaturową figurkę Spike’a…
…i Daniela. Każda z postaci posiada stawy obrotowe w ramionach, udach i kolanach. O ile Spike prezentuje się bardzo dobrze, o tyle w przypadku Daniela proporcje są jednak wyraźnie zachwiane. Najgorzej wypadają bardzo duże uda. Widać, że ktoś zdecydowanie nie zaniedbywał na siłce dnia nóg.
Muszę przyznać, że takie miniaturowe figurki ludzi naprawdę wzbogacają ekspozycję Masterpółki. Dopiero przy nich można sobie uświadomić jaki byłby rzeczywisty rozmiar robotów.
Przy okazji macie porównanie z dołączanym do Masterpiece Bumblebee egzoszkieletem. Jego głowa wydaje się odrobinę za duża w stosunku do kompanów Magnusa, ale to naprawdę minimalna różnica, więc nie będę za to karcił Takary. Co ciekawe ludki spokojnie mogą „prowadzić” Optimusa lub operować dronem naprawczym w przyczepie Prime’a.
W zestawie otrzymujemy także drugi komplet wykonanych z gumowatego plastiku, wymiennych dłoni. Zapewne zastanawia Was czemu mają tak bardzo nieanatomiczne wgłębienie idące wzdłuż palców. Przyczyna jest bardzo prosta. Dodatkowe dłonie mają służyć do trzymania matrycy przywództwa. Niestety biedny Magnus nie dostał swojej własnej, więc będzie musiał prosić kogoś o pożyczenie tego elementu…
Myślę że powyższe zdjęcie przypomni fanom „Transformers: The Movie” w jaki sposób Magnus otrzymał matrycę (pewnie przypomni także płacz i zgrzytanie zębów/przeklinanie scenarzystów, które miały miejsce podczas tej sceny)
Magnus: Nie jestem godzien…
Optimus: Oczywiście że nie jesteś. Nie wiesz nawet jak otworzyć to ustrojstwo!
Twórcy oczywiście przewidzieli odpowiednie miejsce dla składowania matrycy…
… i jak widać na powyższym zdjęciu idealnie mieści się ona w klatce piersiowej Ultra Magnusa.
W budżecie figurki wygospodarowano nawet parę centów na półprzezroczyste czerwone szyby, przez które widać obrys matrycy. Brawo Takara!
Połączenie dodatkowej twarzy, dłoni i pożyczonej od Optimusa Matrycy pozwala na odtworzenie jednego z najbardziej kultowych, a jednocześnie niepokojących momentów związanych z Ultra Magnusem – jego śmierci… . Trudno mi zrozumieć decyzję Takary o dodaniu akcesoriów, które ewidentnie mają służyć do odzwierciedlenia tej sceny i jednocześnie poskąpieniu najważniejszego elementu – matrycy. To po prostu bardzo dziwna oszczędność. Trochę jak zbudowanie samochodu i nie dodanie w zestawie kierownicy… . Niby auto ciągle stoi na kołach, ale jej brak wciąż byłby wyraźnie odczuwalny.
Dobra, starczy tego pozowania. Wszyscy wiemy co ma się teraz stać, dlatego że ktoś nie potrafi otworzyć matrycy.
Hot Rod: Dobra Magnus, oddaj matrycę komuś, kto wie jak się nią posługiwać.
Hot Rod: A teraz idź zrobić coś pożytecznego. Policz petrokróliki czy coś.
Skoro nowy Magnus jest już za nami, zobaczmy co ma do powiedzenia jego poprzednik.
Oprócz wskazanych wcześniej blastera i topora w zestawie z MP-02otrzymujemy także czarną wersję trybu alternatywnego Megatrona, którą Magnus może trzymać w ręce. Zapewne pamiętacie to akcesorium z recenzji Soundblastera, w której porównywałem je z nową, czerwoną wersją.
Podobnie jak nowa wersja, pierwszy Masterpiece Ultra Magnus także posiada specjalne miejsce do przechowywania matrycy. W odróżnieniu do młodzika otrzymał jednak własny egzemplarz, który nawet się otwiera.
Co więcej, posiada także specjalny przycisk, który pozwala podświetlić matrycę.
Wynik końcowy w kategorii „Akcesoria”? Mam tu bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony nowy Magnus ma wyraźnie więcej dodatków, z drugiej większość z nich tak naprawdę służy do zrekonstruowania jednej sceny, a nie dano nam najbardziej ikonicznego jej elementu. MP-02 Magnus z kolei wydaje się zaskakująco kompletny (nawet bez swojej przyczepy). Ostatecznie przychylam się jednak do nowszego wydania, ponieważ jeżeli posiadasz już matrycę, to faktycznie możesz w pełni wykorzystać wszystkie akcesoria. Do tego dwójka dodatkowych pilotów to naprawdę miły akcent. Nowy Ultra Magnus wygrywa, ale nie jest to zdecydowana przewaga.
Artykulacja
Magnus posiada wystarczająco dużo stawów, by wykrzesać kilka ciekawych póz. Niestety mimo to sporo mu brakuje do bycia mistrzem artykulacji. Zaczniemy od dołu: W nogach zamontowano staw zawiasowy na wysokości kostki, który pozwala na postawienie stóp na ziemi, nawet w szerszych pozach. Powyżej mamy dający około 75 stopni ruchu staw kolanowy, a jeszcze wyżej dwie osie i obrót w udzie. Do tego boczne panele na wysokości pasa, które odsuwają się przy nieco szerszych pozach. „Nieco” jest tu kluczowym słowem, ponieważ nie mamy co liczyć na szpagaty godne Van Damme’a w reklamach Volvo. Z powodu transformacji nie przewidziano obrotu w pasie.
Ramiona także mają swoje ograniczenia, nawet jeżeli weźmiemy poprawkę na białe wieżowce powyżej każdego z nich. W osi przód-tył mamy pełny obrót, ale Magnus nie będzie się zbyt mocno rozpychał łokciami, bo w drugiej z osi staw barkowy pozwala na zaledwie jedno kliknięcie. Poniżej mamy staw obrotowy w bicepsie i pojedynczy zawias w łokciu. Głowa modelu została osadzona na posiadającej dwie osie ruchu szyi.
Taka kombinacja stawów z jednej strony zapowiada duże możliwości, a z drugiej przez sporą klockowatość figurki nie pozwala na szalone i karkołomne pozy.
Oprócz wyciętych dłoni do trzymania matrycy Magnus otrzymał także zestaw ruchomych łapek. Niestety artykulacja palców ogranicza się do jednego stawu u podstawy dłoni (z czego jedynie wskazującym palcem można poruszać niezależnie od reszty). Wielka szkoda, że zrezygnowano choćby z drugiego zgięcia w palcu wskazującym, jak miało to miejsce w poprzednich wydaniach.
A jak się ma do tego Albinos Prime?
Stopy posiadają stawy kulkowe, które umożliwiają spory zakres artykulacji. Ponadto, jeżeli naciśniemy stopę, otworzą się nawiewy wentylacyjne. Jest moc!
Stabilności stopie dodają miniaturowe siłowniki. Strasznie tęsknię za tymi elementami kiedy patrzę na nowe Masterpiece’y.
Zakres ruchu kolana MP-02 jest wyraźnie większy niż u następcy. Podobnie jak w przypadku stóp, tu także pikanterii dodają ładne imitacje siłowników. Istna mechaniczna pornografia. Twórcy pomyśleli także o dwóch osiach w biodrze i obrocie w pasie.
Głowa została umieszczona na zwykłej kulce. Rozwiązanie nieco bardziej prymitywne niż w nowej wersji, ale równie skuteczne i pozwala na dodatkowy wychył na boki. Barki posiadają swobodę pełnego obrotu w osi przód – tył oraz chowany do wewnątrz klatki piersiowej staw, który pozwala na podnoszenie i opuszczanie ramion. Bardzo sprytne rozwiązanie. Poniżej ramion mamy staw obrotowy i usztywniony trzema siłownikami łokieć.
Bardzo pozytywnie zaskakują także dłonie. Są podobnych rozmiarów jak w nowej wersji, ale posiadają indywidualną artykulację każdego palca, w tym staw kulkowy w kciuku. Nie można było zrobić tego samego w nowym Magnusie?
Mimo że spowodowany sporą ilością metalu ciężar nóg MP-02 utrudnia artykulację, to jednak ilość stawów, w połączeniu z mniejszą klockowatością bryły przekłada się na dużo większą pozowalność staruszka. Co więcej ogrom siłowników znacznie uatrakcyjnia tę zabawę. Mając to wszystko na względzie zwycięzcą zostaje Albinos Prime!
Reklama
Detale
Mimo stosunkowo dużych rozmiarów nowego Magnusa nie zapomniano o całej gamie towarzyszących mu detali. Tak jak w przypadku innych MP, cały model został pokryty przetłoczeniami, liniami panelowymi i innymi drobnymi akcentami, które uatrakcyjniają odbiór figurki. Oczywiście nie mogło także zabraknąć charakterystycznych dla postaci elementów. Jednym z nich są bez wątpienia naramienne rakiety.
Zamontowane w nich pociski można bez problemu wyciągnąć (ręcznie – nie ma żadnego mechanizmu strzału, więc osoby postronne nie powinny na tym ucierpieć)
Jeszcze jedno zbliżenie na najbardziej kontrowersyjny element figurki. Może i kiecka nieco zaburza show-accurate wygląd, ale bez przesady – nie jest warta ciosania kołków na głowie Takary.
A teraz dla odróżnienia jeden z moich ulubionych detali. Magnus otrzymał drugi, obracany w czasie transformacji, zestaw kół przy stopach. Wyglądają naprawdę super, a puryści którzy zaczną kręcić nosem, że to „sztuczny” element, który nie pochodzi z trybu pojazdu mogą go obrócić i zachować w tym miejscu normalne koła. Win-win.
Pamiętacie jak mówiłem o wymiennych twarzach Magnusa? Tak się składa, że Takara ukryła pod nimi niespodziankę…
Tak – mimo że zrezygnowano z białego Optimusa jako bazy figurki, to mrugnięto okiem do fanów i ukryto w modelu fragment jego głowy.
A jeżeli nie planujesz spać dziś w nocy, to możesz dołożyć front kasku Magnusa i otrzymać takie oto zjawisko. Wygląda jakby chciał pożreć Twoją duszę, zwłaszcza, że kiwanie głową dodatkowo otwiera i zamyka „paszczę”.
Co ma w zanadrzu poprzednia wersja figurki? Wbrew pozorom całkiem sporo. Pisałem już o imponujących siłownikach, przyczepionych do każdego ze stawów. Nie jest to jednak jedyny as w rękawie Albinosa.
Podobnie jak nowa wersja, oryginalny MP Magnus posiada gumowe opony. Twórcy zdecydowali się nawet dołożyć na nich napisy. Jeżeli przyjrzycie się zdjęciom, zauważycie także całą masę drobnych „uszkodzeń”, które mają symulować battle damage i całkiem nieźle sobie z tym radzą.
Każda z rur wydechowych zamontowana jest na wychylającym się stawie. Dzięki temu radykalnie spada ryzyko uszkodzenia ich podczas zabawy… yyy… eksponowania. Uwagę zwracają także chromowane, czerwone oczy (również za tym detalem tęsknię w nowych MP) oraz maska, która porusza się po naciśnięciu przycisku z tyłu głowy. Świetny pomysł!
Kolejnym inżynieryjnym majstersztykiem są dwa komunikatory ukryte w przedramionach Magnusa. Jeden z nich otwarty jest na rozmowie z Optimusem, a drugi wyświetla jakieś statystyki i mądrze wyglądające wykresy – coś za co kochamy lata 80-te.
Tym razem także wynik będzie bardzo wyrównany. Mając jednak wszystkie czynniki na uwadze w tej kategorii wygrywa nowy mold. Wygrywa przede wszystkim dlatego, że o ile dodatki starszego Magnusa robią świetne wrażenie, o tyle nie będą one zbyt widoczne na kolekcjonerskiej półce. Co więcej battle damage nie w każdym miejscu sprawdza się tak dobrze jak by mógł. Detale nowej figurki zdają się natomiast być bardzo przemyślane i docenia się je przy każdym kontakcie.
Tryb pojazdu
Wiemy już, że obie wersje Ultra Magnusa to bardzo solidne roboty. Wciąż jednak musimy ustalić czy są równie przekonujące w trybie pojazdu.
Frontowa część trybu alternatywnego młodszego Magnusa wygląda jak biała kopia Optimusa i dokładnie tak powinna wyglądać. W oczy rzuca się zgodny z serialowym pierwowzorem czerwony zderzak. Mamy także całą masę chromu.
W zestawie otrzymujemy również solidny kawał przyczepy. Całość prezentuje się naprawdę imponująco.
Dobre wrażenie nie opuszcza nas nawet z tyłu pojazdu. Bardzo podoba mi się powrót do gumowych opon i chromowanych felg oraz dobre rozmieszczenie masy. Czujesz że masz w ręce coś solidnego i to się chwali twórcom.
Przemyślana konstrukcja pozwala na łatwe otwieranie belek i wykorzystanie ich jako podjazd do lawety.
Wrażenie praktyczności (na tyle na ile praktyczna może być zabawka transformującego się w samochód robota) zwiększa opuszczany górny poziom naczepy. Niestety pozostałości ogromnych przedramion robota powodują, że o własnych siłach wjedzie chyba tylko Humvee.
Jeżeli przymkniemy oko na ten drobiazg, Magnus pomieści cztery Autobot cars. Jestem pewien, że Niemcy wylali morze łez jak sprzedawali…
Twórcy byli na tyle mili, że przewidzieli nawet miejsce na schowanie w trybie alternatywnym pistoletu Magnusa. Bardzo cenię takie rozwiązania.
W tej ciężarowej beczce miodu mamy małą łyżeczkę dziegciu. Jeden z paneli trybu robota jest tak sztywno zespolony ze swoją podstawą, że ustawienie go na sugerowanym w instrukcji miejscu zagraża powstaniem stress marków. Z tego powodu lepiej unikać dociskania go do końca podczas transformacji .
Kolejny miły akcent to dwa niewielkie fotele wewnątrz kabiny, które umożliwiają posadzenie w środku Spike’a i Daniela.
Dla lubiących mnogość możliwości ekspozycji mam bardzo dobrą wiadomość. Rakiety trybu alternatywnego można umieścić także w tych niewielkich białych otworach na froncie przyczepy. Sam nie będę jednak korzystał z tej opcji.
Co ciekawe, podczas zabawy możemy odłączyć ciągnik od naczepy. Robimy to za pomocą przycisku ukrytego pomiędzy tylnymi kołami pojazdu.
Z tyłu model ciągnika także prezentuje się nieźle. Brakuje świateł (ktoś nie wyjedzie na drogi publiczne) i masy znanej z MP-10 Optimusa, ale i tak jest bardzo dobrze.
Bezpośrednie zestawienie z moldem Optimusa MP-10 pokazuje jak bardzo bliskie pod względem wyglądu są obie te figurki.
Z profilu także widzimy wiele nawiązań do lidera Autobotów. Mimo że ciągnik Magnusa jest bardzo lekki i niemal pusty w środku, to nie daje tego po sobie poznać.
Niestety z powodu innego systemu montowania przyczepy Optimus nie będzie w stanie jej pociągnąć. Można jednak nieco oszukać i otrzymać efekt jaki widzicie powyżej. Może i nie wszystkie koła dotykają ziemi, ale lans jest!
Starczy tych zachwytów. Zobaczmy co ma do powiedzenia MP-02. Od razu widać, że to znacznie większa konstrukcja. Proporcje nowej kabiny są jednak zdecydowanie lepsze i naturalniejsze. O ile nowy model mógłby nabrać laika udając że to jedynie pojazd, o tyle poprzednik raczej nie podoła tej sztuczce.
Z profilu utrzymuje się podobne wrażenie. Oryginalny Magnus to imponująca maszyna, ale jeżeli chodzi o wygląd trybu alternatywnego, musi uznać wyższość następcy.
Na koniec jeszcze kilka detali MP02.
Okrągłe światła starego modelu, są wytłoczone z ładnego, błękitnego plastiku. Uważam jednak że kwadratowe reflektory z nowej wersji prezentują się znacznie lepiej. Poza tym, czy tylko według mnie osłony świateł powinny być nad, a nie pod reflektorami?
Jedną z moich ulubionych rzeczy w tym trybie są amortyzowane koła (każde z nich niezależnie). Marzą mi się takie cuda w nowej wersji. Niestety raczej nie ma na to szansy…
MP-02 ma także miejsce dla kierowcy. Pojedynczy fotel umieszczono centralnie. Prawie jak Maclaren F1!
Kompatybilność z innymi Masterpiece’ami
Na koniec należy zadać sobie jeszcze jedno ważne pytanie. Jak Masterpiece Ultra Magnus będzie wyglądał na tle reszty Twojej kolekcji?
Wiem że się powtarzam, ale jak dla mnie ten Transformer jest po prostu nieco za duży i myślę że ten centymetr wzrostu mniej wyglądałby dużo lepiej i pewnie byłby osiągalny gdyby zrezygnować z możliwości przewożenia czterech pojazdów w trybie alternatywnym.
Optimus: Magnus! Trochę podrosłeś od naszego ostatniego spotkania. Znowu kradłeś Rodimusowi mleko petrokrów?!
Magnus: Ale Prime…
Ostatecznie muszę jednak przyznać, że nowy Magnus całkiem nieźle wpasowuje się w stylistykę pozostałych MP…
…ale wiecie co? Staruszek Prime wcale nie wygląda gorzej. Ponieważ jest tylko niewiele wyższy od swojego następcy, to wpisuje się w inne figurki dość podobnie jak on. Oczywiście w trybach alternatywnych skala rozejdzie się jak koszulka na klacie Hulka Hogana, ale dopóki trzymamy się trybu robota, wszystko zdaje się zaskakująco pasować. Może i stary Magnus nie jest show accurate, ale olać to – ciągle świetnie wygląda z resztą kolekcji i w tej kategorii obaj panowie dostaną po punkcie!
Nim przejdę do podsumowania skorzystam jeszcze z okazji, że mam przy sobie większość moich samochodzików. Autobots, Roll Out!
Podsumowanie
Co myślę o MP-22 Masterpiece Ultra Magnusie i czy zmiażdżył on swojego poprzednika w tym bratobójczym starciu? Szczerze mówiąc mam ogromny problem z oceną tej dwójki. Kiedy dowiedziałem się o nowym moldzie spodziewałem się, że zrówna staruszka z błotem i nie pozostawi na nim suchej nitki. Tak jednak się nie stało. Od czasu pierwszych zapowiedzi moja opinia na temat tej figurki podlegała zmianom tak często jak żarówka w Trabancie. Zdążyłem w ciągu tych paru miesięcy przejść od głębokiego rozczarowania, przez ciekawość i zainteresowanie, aż do sporej sympatii i faktycznej chęci posiadania tego wielkoluda. Jeżeli liczy się dla Ciebie zgodność wyglądu z materiałem źródłowym, to nowy Magnus zdecydowanie wygrywa, tak w trybie pojazdu jak i robota. Jeżeli jednak spojrzysz na figurkę jako taką, z łatwością zauważysz, że Albinos Prime posiada więcej detali i ukrytych akcentów oraz kilka ciekawych i naprawdę nowatorskich pomysłów, których próżno szukać w późniejszych wydaniach. Okaże się nawet, że jest minimalnie bardziej pozowalny (chociaż masa nóg może tu stanowić problem). Nie bez znaczenia pozostaje także różnica cen między oboma panami. Ostatecznie zwycięstwo przypada nowej figurce, ale wygrała ona znacznie mniejszą przewagą niż można by się spodziewać. Mimo to MP-02 dalej będzie dumnie zajmował swoje miejsce na mojej półce. To wciąż świetny mold i jeżeli trafi Ci się okazja, żeby kiedyś dołączyć go do swojej kolekcji – zdecydowanie warto.
Reklama