Maniakalny Interview: wywiad z KINGBOTZ’EM
Maniakalny Interview: KINGBOTZ
Panie i Panowie, mam zaszczyt zaprosić Was na ekskluzywny dla ManiakówFigurek wywiad z jednym z najlepszych i najbardziej innowatorskich customizerów na świecie. Moim gościem jest pochodzący ze Stanów Zjednoczonych Kingbotz, który za swoją twórczość otrzymał niezliczone nagrody. Wielokrotnie pokazał on światowemu fandomowi Transformers jak mogą wyglądać customy oraz że ich rozmiar naprawdę ma znaczenie.
(Jeśli wolicie przeczytać wywiad w oryginale, zapraszam do rzucenia okiem na dolną partię tekstu)
(The interview below was translated into Polish. If you would like to read the English version, skip to the bottom of the text.)
Gladky: Bardzo dziękuję, że przyjąłeś nasze zaproszenie i zdecydowałeś się poświęcić swój czas dla polskich fanów. Na początek powiedz nam, jak rozpoczęła się Twoja przygoda z customizacją?
Kingbotz: Trudno będzie opowiedzieć tę historię w kilku zdaniach. To było na początku 2005 roku. Pod koniec 2004 byłem zmuszony na bliżej nieokreślony czas zrezygnować z pracy. Przyczyną była bardzo bolesna i wynikająca z przetrenowania kontuzja, która na pewien czas wyłączyła mnie z obiegu, a moje życie zamieniła w jedną wielką zadyszkę. Mając dużo wolnego czasu postanowiłem założyć konto na Ebayu i z jakiegoś powodu zacząłem kupować figurki z Transformers G1, które miałem albo bardzo chciałem mieć jako dziecko. Zobaczenie tych zabawek po ponad dwudziestu latach było dla mnie wielkim przeżyciem. To jak odkrywanie świąt Bożego Narodzenia za każdym razem gdy otrzymywałem pocztę! Oczekiwanie na kolejne paczki pomogło mi przebrnąć przez jeden z najtrudniejszych okresów w moim życiu. Z czasem moja choroba została zdiagnozowana i przeszedłem konieczną operację.
21 marca 2005 roku, niemal miesiąc po zabiegu, obudziła mnie masa kotłujących się w mojej głowie myśli. Właśnie tego dnia, tego poranka zdałem sobie sprawę, że kolekcjonowanie zabawek to dla mnie za mało. Musiałem coś zbudować, stworzyć coś własnego. Przez miesiące mieszały się we mnie frustracja, niepewność i nerwowa energia, dla których nie mogłem znaleźć ujścia. Kiedy leżałem w łóżku patrząc się w sufit, zacząłem rozważać budowę ogromnej statuy Transformera. Nie wiedziałem wtedy jeszcze kogo zbuduję i skąd wezmę potrzebne materiały. Dość szybko w mojej głowie zrodził się pomysł połączenia Devastatora i serii ciężarówek marki Tonka. Zacząłem zastanawiać się czy faktycznie uda mi się znaleźć sześć zeskalowanych ze sobą zabawek w lokalnym sklepie. Ponieważ na nowo przyzwyczajałem się do prowadzenia samochodu, od razu pojechałem do Toys „R” Us, gdzie spędziłem cały dzień na kupowaniu ciężarówek i wszystkiego innego, co mogło przydać się przy moim dziwacznym projekcie. Po powrocie do domu zacząłem rozkładać ciężarówki na części i wsiąknąłem. Każdego kolejnego dnia czułem się jakbym miał nowy cel, coś wartego oczekiwania. Byłem nakręcony jak automat. Wiedziałem jedynie, iż to musi być zrobione i że byłem gotów wykonać wszystko oraz zapłacić każdą cenę, aby tak właśnie się stało.
Ten projekt był moją obsesją. Po kilku kolejnych miesiącach wróciłem do pracy, byłem wtedy mniej więcej w połowie budowy. Właśnie w tym czasie huragan „Katrina” uderzył w moje miasto. Z powodu ewakuacji prace nad customem przesunęły się o trzy miesiące. Po powrocie do domu poświęciłem kolejne kilkanaście tygodni na prace nad Devastatorem tak, aby ukończyć je przed Botconem 2006. Właśnie przy okazji tej imprezy po raz pierwszy zaprezentowałem się jako Kingbotz i zacząłem przyjmować od odwiedzających zlecenia na budowę Tonka-Devastatora, który był wtedy moim jedynym projektem. Po wizycie na Botconie, poznaniu masy nowych przyjaciół i dołączeniu do transformerowej społeczności uświadomiłem sobie, że nie był to jednorazowy wypad, tak jak początkowo zakładałem. To początek czegoś nowego, ekscytującego.
Mój Tonka-Devastator zdobył pierwsze miejsce w Botconowym konkursie na dioramę. W życiu nie spodziewałbym się tego rok wcześniej. Kiedy wróciłem do domu czułem tyle energii, że miałem problem aby utrzymać ją w sobie. Rozpocząłem plany budowy 2-metrowego Bruticusa na przyszłoroczny Botcon w Rhode Island. Ten jeden projekt wystarczył żeby rozbudzić moją pasję i od tamtej pory cały czas mi ona towarzyszy. To było dla mnie swego rodzaju „odrodzenie”. Właśnie wtedy odkryłem swoje powołanie.
G: To naprawdę poruszająca historia. Trudno uwierzyć jak wiele emocji i poświęceń towarzyszyło początkom Twojej twórczości. Myślę, że ta opowieść to najlepszy dowód na to, iż jeżeli człowiek bardzo czegoś chce, to nie ma siły która mogłaby go powstrzymać. Zbudowanie ogromnego Devastatora, a także Twoich późniejszych dzieł wymagało ogromnych umiejętności, wiedzy i samozaparcia. W jaki sposób kształtował się Twój warsztat? Gdzie zdobyłeś potrzebne do budowy zdolności i doświadczenie?
K: Już od dzieciństwa interesowało mnie budowanie i wszelkie warianty dwuwymiarowej twórczości. Większość moich umiejętności pozyskałem jednak z prac, które wykonywałem na przestrzeni wielu lat. Przez pięć lat byłem mechanikiem narzędzi budowlanych, a przez kolejne pięć certyfikowanym mechanikiem Mercedesa. Wcześniej zajmowałem się stolarką podłogową, co z kolei nauczyło mnie pracy z drewnem i zaznajomiło z wymaganymi przy niej narzędziami. Zawsze lubiłem pracę fizyczną, więc tego typu zajęcia dawały mi satysfakcję. Przez jakiś czas zajmowałem się nawet sprzedażą w markecie budowlanym, co pozwoliło mi na zapoznanie się z jednymi z najlepszych surowych materiałów do produkcji customów.
Pracy z drewnem, metalem i plastikiem nauczyłem się wykonując różne prace, element artystyczny istniał we mnie jednak już od dzieciństwa. Myślę, że jedynie kwestią czasu było ukierunkowanie moich zdolności i kreatywności przez wykorzystanie ich w dobrym celu.
G: Skoro kreatywność towarzyszyła Ci już od dzieciństwa, to na pewno do tej pory pamiętasz swój pierwszy custom. Opowiesz nam o nim i o tym jak wyglądała budowa?
K: Tak jak powiedziałem wcześniej, moim pierwszym oficjalnym modelem był 1,5 metrowy Devastator. Właśnie on wprowadził mnie w świat customów. To był mój wielki debiut. W dzieciństwie budowałem i modyfikowałem całą masę zabawek, ale to właśnie Devastatora traktuję jako mój pierwszy transformerowy custom. Kiedy rozpoczynałem prace miałem przed oczami zarys gotowego modelu, ale z czasem projekt ewoluował. Wymagało to sporo wysiłku, jednak budowa dała mi ogromne doświadczenie i wprawę. Kiedy dziś patrzę na moje rozwiązania z tego okresu jestem przerażony tym jak wyglądały, ale to część metody prób i błędów, która pozwala na samodoskonalenie. Wow, trudno uwierzyć, że minęło już dziesięć lat.
G: Nic dziwnego, że jesteś tak związany z Devastatorem. Nie dość, że to Twój pierwszy pojekt, a okoliczności jego powstania są równie ciekawe co sam model, to jeszcze właśnie Devastator był fundamentem, na którym zbudowałeś swoją markę. Domyślam się jednak, że nie był to najtrudniejszy custom w Twojej karierze. Jaki model sprawił Ci najwięcej kłopotów i był najbardziej wymagającym wyzwaniem?
K: Bez żadnych wątpliwości „Frenzy” z aktorskiego filmu Transformers z 2007 roku. Model został wykonany w skali 1:1 i ukończyłem go raptem kilka miesięcy temu. Ten custom niemal wysłał mnie na emeryturę. Wiele osób uważało, że postradałem zmysły podejmując się wyzwania. Postać miała opinię niemożliwej do zbudowania z powodu porażającej ilości detali w jej egzoszkieletowej budowie. Nawet Hasbro z oczywistych względów odmówiło fanom przyzwoitej figurki tej postaci. Myślę, że naprawdę trzeba mieć nieco spaczone spojrzenie na rzeczywistość, żeby podjąć się tak skomplikowanego projektu. Klient życzył sobie artykulacji, podświetlanych oczu i obsługiwanej z pilota obracanej głowy. Do tego byłem związany terminem – wow. Projekt był wymagający, fascynujący i onieśmielający, ale paradoksalnie właśnie to mnie w nim pociągało. Byłem pewien, iż jeżeli dam sobie radę, to nie będę miał żadnych wątpliwości, że mogę zrobić dosłownie wszystko. Jestem pod tym względem trochę jak mój tata – twardo stąpam po ziemi i nie pozwalam, aby pokonał mnie projekt nad którym pracuję. Jeżeli chodzi o wielkość, mój 2-metrowy Bruticus z 2007 roku przez lata pozostawał rekordzistą w kwestii najbardziej wymagającego projektu. Zdetronizował go dopiero Frenzy. Zarówno Bruticus jak i Frenzy zostali zbudowani w ciągu pięciu miesięcy, jednak drugi z nich był nieporównywalnie bardziej skomplikowany, nawet pomimo 1,5 metra wzrostu. Model budowałem totalnie od zera, a sama stopa miała 114 elementów. Oczywiście pojawiały się momenty, w których żałowałem, że podjąłem się budowy, ale musiałem je przetrzymać, bo byłem już za daleko żeby się wycofać. Potrzebowałem miesięcy, żeby dojść do siebie po tym projekcie, odzyskać produktywność i zabrać się za kolejny custom.
G: Pamiętam kiedy rozpoczynałeś dzienniki budowy Frenzy’ego. Byłem bardzo ciekaw jak będzie wyglądał gotowy custom i zdecydowanie spełniłeś wszystkie oczekiwania. To tytaniczny wysiłek, ale jestem pewien, że został doceniony przez Transformerową społeczność. Dziesięć lat to szmat czasu dla customizera. Jak wiele modeli zdążyłeś zbudować przez ten czas?
K: W zasadzie nie aż tak dużo jak mogłoby się wydawać – około 55, kilka sztuk więcej jeżeli liczyć duplikaty. Zwykle tworzę jeden duży projekt rocznie, w międzyczasie znajdując czas na coś mniejszego. Duże customy potrzebują najczęściej około 5-6 miesięcy pracy, więc większość czasu i zasobów poświęcam właśnie na nie. Od czasu do czasu zajmuję się także customami niezwiązanymi z Transformerami. Nie ograniczam się jedynie do robotów, ponieważ przyjemność sprawia mi już sam proces twórczy jako taki. Moja główną pasją zawsze pozostawały jednak Transformery.
G: Myślę, że 55 customów to świetny wynik. Wychodzi na to, że średnio w roku tworzysz około 6 sztuk, czyli co dwa miesiące pojawia się coś nowego. Imponujące, że udało Ci się utrzymać takie tempo. Mając tyle doświadczenia na pewno jest jakiś custom, który ma szczególne miejsce w Twoim sercu, który napawa Cię największą dumą. Potrafisz wskazać ten jeden jedyny?
K: To naprawdę trudne pytanie! Ograniczę się do 2-3 z moich ulubieńców. Jeżeli chodzi o estetykę, waham się pomiędzy drugą wersją mojego Tonka-Devastatora a 1,2-metrowym Shockwave’em. W kwestii poziomu skomplikowania i dumy, zdecydowanie 1,5-metrowy Frenzy. Jeżeli musiałbym wybrać tylko jednego z nich jako mojego ulubieńca i oczko w głowie, byłby to Frenzy. Zbudowanie go było dla mnie osiągnięciem niemożliwego. Trudno będzie dorównać w przyszłości do tego poziomu, a jeszcze trudniej go przebić. Szczerze mówiąc nie mam w tej chwili pomysłu jak mógłbym to zrobić.
G: Na koniec tej części wywiadu chcę Cię jeszcze zapytać czy masz jakieś rady dla początkujących customizerów, którzy dopiero próbują odszukać swoją drogę w nowym hobby?
K: Oczywiście – pracuj ciężko i cały czas się rozwijaj… pamiętaj, że nigdy tak naprawdę nie osiągasz kresu samodoskonalenia. Ta branża jest dokładnie taka sama jak każda inna – wiedzę pozyskujesz ze swoich doświadczeń, a doświadczenie jest najlepszym nauczycielem jakiego możesz znaleźć. Tworzenie customów to proces ciągłej nauki. Spodziewaj się wielu prób i błędów, niezależnie od tego jak dobrym się staniesz. Nie zniechęcaj się jednak gdy utkwisz w martwym punkcie – to przejdzie. Nic wartościowego nie przychodzi łatwo z dnia na dzień. Pracuj ciężko, zadawaj pytania i ucz się z każdego dostępnego źródła. Wkładaj wysiłek, aby stawać się coraz lepszym, przełamuj swoje limity, stawiaj sobie wyzwania i przede wszystkim wierz w swoje możliwości.
Ważne, aby wyrobić sobie swój własny styl. W ten sposób wzbudzisz dużo większy szacunek wśród odbiorców. Nie ma nic złego w naśladowaniu pracy innych jako pola do rozwoju umiejętności, ale pamiętaj przy tym, aby wskazać kto był Twoją inspiracją. Nie zapominaj też o pokorze – ciężka praca i talent mogą wynieść Cię na szczyt, ale to charakter pozwala na nim pozostać.
Będziesz mieć lepsze i gorsze dni. Nieraz poczujesz zniechęcenie, wypalenie czy zakłopotanie. Zrób wtedy przerwę, odetnij się na jakiś czas od projektu i wróć do niego ze świeżym umysłem. Dzięki temu będziesz bardziej kreatywny i zyskasz nową perspektywę. Pewnego dnia, po wielu customach, poczujesz monotonię i znudzenie. Tak dzieje się, gdy wciąż zajmujesz się tym samym i przestajesz się rozwijać. Samodoskonalenie przychodzi dzięki używaniu nowych narzędzi, wiedzy, motywacji, dzięki eksperymentom, nowym pomysłom i zewnętrznym wpływom.
Rób to, co uważasz za słuszne i nie pozwól, by ktoś wmawiał Ci, że nie możesz czegoś wykonać. Miej też przy tym nieco frajdy. Customizacja to w końcu hobby, a nie typowa praca! Warto nauczyć się przyjmowania konstruktywnej krytyki. Często osoba z zewnątrz może pomóc Ci doszlifować model. Kiedy pracujesz nad czymś długo łatwo przeoczyć czasem oczywiste błędy i dysproporcje. Możesz być dumny ze swojej pracy, ale jeżeli 9 na 10 osób powie Ci, że coś wymaga poprawy, to może warto rzucić na to okiem:).
Na koniec jeszcze jedno – ustal swój cel i nie trać wizji tego co chcesz osiągnąć. Jak daleko chcesz posunąć się w swojej pracy? Gdzie chciałbyś znajdować się za rok? Kim chcesz być? Podążaj za swoją pasją, a znajdziesz najlepszą drogę. Nigdy nie przestawaj w siebie wierzyć.
G: Te rady brzmią nie tylko jak wskazówki dla customizerów, ale jak swego rodzaju przepis na owocne pielęgnowanie każdego hobby. Jestem pewien, że właśnie zainspirowałeś nowe pokolenie do wzięcia sprawy w swoje ręce i niedługo będziemy mogli spodziewać się wysypu fantastycznych customów:)
W tym miejscu kończymy pierwszą część wywiadu ze światowej klasy customizerem – Kingbotzem. Mam nadzieję, że dobrze się przy nim bawiliście. Już niedługo opublikuję drugą część, z której dowiecie się między innymi jakie są przyszłe plany naszego bohatera, jak zrodził się pomysł na customy z serii „abstract” oraz poznacie kulisy sesji Devastatora i towarzyszących mu modelek. Zdecydowanie jest na co czekać.
Jeżeli chcecie lepiej się zapoznać z twórczością bohatera naszego wywiadu, zapraszamy do odwiedzenia jego strony KINGBOTZ.COM
Reklama
ENGLISH VERSION
I am honored to present you exclusive ManiacyFigurek.pl interview with one of the best and most innovative customizers in the world. My guest is living in the United States of America and was awarded countless times for his creations. He has also shown theworldwide Transformers fandom how customs should look like and that size really does matter. Ladies and Gentlemen – Kingbotz.
Gladky: Thank you very much for accepting our invitation. I am glad you found some time for your Polish fans. Firstly, we would like to know how did your customizer adventure begin?
Kingbotz: It started early 2005. Hard to put in a nutshell. By the end of 2004, I’d taken off work indefinitely for a very painful overtraining-injury that knocked me out of commission for a while, it pretty much brought my life to a screeching-halt. With all the sudden spare time on my hands, I created an E-bay account and for some reason started buying up all the G1 Transformer toys I either had or wanted really bad as a kid that I never got. It was exciting to see these toys again after 20 years, kinda like Christmas every time I got another package in the mail! It was something to really look forward to during what I would consider one of the lowest points of my life to date. Eventually I found out what was going on and had surgery for the injury. On March 21st 2005, almost a month following surgery, I woke up that day and just started brainstorming. It was that morning, that day, that I realized that merely collecting these toys was not enough for me, I needed to BUILD something….to CREATE something of my own. I was boiling-over with months of frustration, uncertainty and nervous-energy with nowhere to go with it. As I was lying in bed, staring up at the ceiling, I started to ponder building an oversized Transformer-statue, WHO I would build and WHERE I would even start to look for materials for such a thing. It didn’t take long for me to think of Devastator and the Tonka-truck line, and wonder if I could indeed find all 6 trucks in the right scale with each other at the local toy-store. Just starting to drive again, I went straight to the local Toys „R” Us store and spent the whole day there buying up the trucks and anything else I thought I could use on this bizarre venture. I went home and immediately started taking the trucks apart and so it began. Every day thereafter, it was like I had a new purpose, something to look forward to, like I was on automatic. All I knew was that this HAD to be done and I was willing to do whatever and pay whatever to make it happen, I was OBSESSED with this project. As the months rolled on and I got back to work, I was about halfway through the Devastator-project when the big „Katrina” storm hit my city and set me back 3 months due to evacuation – circumstances. 3 months following the storm, I came back home and spent a few more months finishing the Devastator-project, just in time to prepare for Botcon 2006 in Lexington, Kentucky. It was there that I introduced myself as „Kingbotz”, offering commissions for the 5-foot Tonka-Devastator, which was all I had to offer at the time. Once I went to Botcon and got absorbed into the environment and made many new friends, I knew at that point this was not just a one-time thing as originally intended, but the start of something new, big and exciting. My Tonka-Devastator won 1st-place in the Botcon-diorama contest that year, which was something I couldn’t have imagined a year prior to that. Once I got home from Botcon, I was so charged-up from all the energy and recognition I could hardly contain myself, and I was already planning the 7-foot Bruticus-build for next year’s Botcon in Rhode Island. That one project was all it took though, it got my gears turning and I haven’t stopped since. In a way I was kind-of „reborn” sort-of-speak in 2005, when I found my calling.
G: That’s an incredible story. It’s hard to believe that so much emotions and effort were put in the beginnings of your career. I believe it’s a proof that if you really want something, there is nothing that can stop you. Building huge Devastator, as well as other customs, demanded a lot of craftsmanship and knowledge. How did you obtain those skills?
K: Although I’ve always been a builder & 2D-artist since I was a kid, I picked up most of my craft-skills from jobs that I’ve had over the years. I was a construction-equipment mechanic for 5-years, as well as a certified Mercedes-mechanic for 5-years at a local dealership. Prior to that I did wood-floor installation, which helped me a great deal with woodworking and the tools involved. Working with my hands was always something I enjoyed, so these were the kinds of jobs that I pursued which gave me a sense of satisfaction and achievement. I even did retail for a little while at the local Home-Depot, which exposed me to some of the best building and hardware-materials available out there for the kind of customs that I do. Working with metal, wood & plastic were all skills & training that I picked up from my jobs, but the artistic-element of what I do was always there since childhood. I guess it was just a matter of time before I channeled those skills with creativity, and really did something with it.
G: If creativity accopmanied you since childhood, I believe you still remember the first custom you’ve made. Can you tell us about it?
K: Going back to the answer for question #1, it was officially the 5-foot G1 Devastator made from Tonka-trucks back in 2005. That was the 1st custom that „put me on the map,” sort-of-speak. I just jumped right in with a big one, with no prior experience in the custom/kitbashing-world. I’d built a LOT of stuff and altered toys & models as a kid, but I consider the Devastator my first Transformer-custom. It was a hell-of-a-way to get started. I had a pretty good idea what I wanted it to look like, but, as with most of my other big ones, it kind-of evolved as I went along. I did the majority of that build the hard way, it was a MAJOR learning-experience and good training. I look back now and cringe at the way I used to do things, but that’s all part of trial-and-error, how you grow, progress, expand. Hard to believe that was 10-years ago already, wow.
G: No wonder you are so emotionally attatched to Devastator. Not only was it your first project, which creation circumstances are as interesting as the figure itself, but also Devastator was the foundation of your customizer career. I believe however, that this was not the most challenging custom you’ve ever made. Which one of your models was the most difficult to build?
K: Hands-down, without a doubt, the 2007 Transformers „Frenzy” movie-scale figure I finished a few months back. Holy-hell, that thing nearly forced me into retirement, no joke. A lot of people thought I was out of my mind to take on that project, as it was pretty much considered an „impossible” build by most because of the insane-detail in his exoskeletal-type structure. Even Hasbro declined to make a decent toy out of it, for obvious reasons. I guess you really do have to have a distorted perception of reality to some degree to be able to take on a project of that complexity. The client wanted articulation, light-up eyes and a remote-controlled turning head, and I had a deadline. Wow. It was challenging, fascinating and intimidating, but strangely that’s what attracted me to it almost instantly. I was confident that if I pulled this off, there was no doubt that I could do ANYTHING. I’m like my dad, I’m hard-headed and refuse to be beaten by a project I’m working on. As far as size and mass goes, the 7-foot Bruticus I did in 2007 was the record-holder for my biggest and most challenging project up until Frenzy, I did that one in 5 month’s time. I also did the Frenzy in 5 months, but it was far more complex in it’s own way, even standing at just 5-feet tall. Totally scratch-built from head-to-toe, there were 114 parts in just one foot alone.
You can bet there were times during that build that I regretted accepting that commission, but I just kept working through it because I was already by far way in too deep to turn back. It took me months to get over the burn-out after that project and be productive again, to even want to touch another custom.
G: I remember when you’ve stared WIP thread about this project. I was very interested in the final result and I have to say, when you deliver, you really deliver. I am sure that the amount of effort put into this piece was appreciated by whole Transformers community. Ten years of buiding customs is a lot of time. How many models have you made within it?
K: Not that many actually, roughly around 55 or so, a few more if you consider duplicates I’ve done of some of my pieces. I do maybe one big piece a year, with smaller stuff in between. The big ones typically take 5 or 6 months to build, so most of my time and resources are usually channeled to that one big piece for the duration of the build. I also do other non-TF custom pieces from time-to-time as well, I don’t limit my abilities to just Transformers-art. I just enjoy creating in general, but my main passion has always been robots.
G: I believe that 55 customs is a whole lot. You can say that every two months something new is presented. It’s impressive that you’ve been able to keep up the pace for ten years. With so much experience and time put into your work, there must be this one custom of which you are the most proud of. Your favorite one. Which one is it?
K: That’s a tough-one! Ok I’ll narrow it down to 2 or 3 of my absolute favorites. As far as aesthetics go, it would have to be a toss-up between my 2nd Tonka-Devastator and my 4-foot Shockwave. As far as complexity, achievement and pride, definitely the 5-foot movie-Frenzy. If I absolutely had to choose 1 as my favorite and most proud of at the end of the day, it would be Frenzy. In my mind I pulled off the impossible, it’s gonna be a hard act to follow for a long time, hard to top that one. I really don’t know what I could possibly do at this point to blow that one out of the water.
G: Before we end this part of the interview, I would like to ask if you have any advice for the begining customizers.
K: Yes, work hard and pay your dues….and remember, you never really finish paying your dues. This field is just like any other, you learn from experience, and experience is one of the greatest teachers of all. It’s a perpetual learning-experience. Expect a LOT of trial and error no matter how good you get, but don’t get discouraged when you hit the wall, it’ll pass. Nothing worth having comes easy or overnight. Work hard, ask questions, learn everything you can that’s available to you, make effort to always get better. Push yourself, challenge yourself, BELIEVE IN YOURSELF. Make it a point to be original and develop your OWN style, you’ll gain a lot more respect that way. There’s nothing wrong with copying somebody-else’s work as a template to develop your skills, but remember to give the original artist credit. Stay humble. Remember, hard-work and talent will get you to the top, but character will keep you there.
You’re gonna have good & bad-days. You’ll get discouraged & burn-out or get stumped, so take a break and detach for a little while & go back fresh, you’ll be more productive as a result with a different perspective. One day, after you’ve done it for a while, you WILL plateau. This happens when you’ve done the same things over and over without change or growth and you’ve reached a comfort-zone. Growth and expansion comes with new-tools, knowledge, motivation, innovation, experimentation, ideas, outside-influence. Do your own thing, don’t let anybody tell you that you CAN’T do something. Remember to have fun, this is a hobby, not a typical job! Learn how to take constructive-criticism. It’s hard not to take criticism personally, but you’d be surprised how different perspectives can help you improve. It always helps to have new sets of eyes to help you fine-tune your work, because it’s easy to get tunnel-vision and see obvious mistakes and disproportions as „normal.” You may be proud of a piece that you’ve done, but if you’ve got 9 out of 10 people telling you something needs to be fixed, there might be something to it. 😉 Lastly, set goals and have a vision. What do you want to achieve? How far do you want to go? Where do you want to be a year from now? Who do you want to be? Do what you have a passion for and everything else will follow, believe in yourself!
G: Those advices are not only great guidelines for creating customs, but also for every hobby you can get. I am sure you’ve just inspired a whole generation of new customizers and soon we will see fruit of their work 🙂
That’s all for part one of our exclusive interview with the world class customizer – Kingbotz. I hope you had a good time reading it. Soon I will publish second part, in which you will be able to learn about Kingbotz future plans, as well as origin of the „abstract” customs series. We will also get a peek behind the scenes of Devastators’ photosession with guest models appearance. It’s deffiniately something worth waiting for.
If you want to learn more about kingbotz and his customs, please visit his website at KINGBOTZ.COM
Reklama