Generations Fall of Cybertron Grimlock Platinum Edition
Generations Fall Of Cybertron Grimlock Platinum Edition
Transformery i dobre gry wideo przez wiele lat nie szły ze sobą w parze. Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy High Moon Studios wydało grę War for Cybertron odpowiedzialną za bardzo zgrabną reinterpretację wielu bohaterów z pierwszej generacji Transformers. Nikogo nie powinno więc dziwić, że kiedy zapowiedziano iż w drugiej części cyklu – The Fall of Cybertron (Upadek Cybertronu) pojawi się Grimlock, fani ze zniecierpliwieniem zacierali ręce w oczekiwaniu na nowe plastikowe wcielenie swojego ulubionego Tyranozaura.
Reklama
Tryb dinozaura
Ostatnia figurka klasycznego Grimlocka przed FOC to, jak nietrudno zgadnąć, „Classics Grimlock”. Niestety nie oddawała ona sprawiedliwości reprezentowanej postaci. O ile tryb dinozaura wyszedł naprawdę dobrze (choć nie do końca zgodnie z kanonem), to wygląd robot mode bardzo poważnie ucierpiał przez transformację wyraźnie wzorowaną na zabawce „Pretender Grimlock” z G1. Do tego biedny Grim był wyraźnie zbyt mały w stosunku do reszty figurek wydanych w ramach klasyki.
Tu pojawia się bohater naszej recenzji. Fall of Cybertron Grimlock to figurka klasy Voyager, co już samo z siebie zapewnia znacznie lepsze proporcje w porównaniu z pozostałymi klasycznymi transformerami. Wersja którą recenzuję to platynowa edycja, różniąca się od standardowej zabawki nieco innym malowaniem i przede wszystkim solidną porcją chromu. Figurka pochodzi z zestawu Grimlock vs Bruticus, wydanego z okazji 30-stolecia marki Transformers i na dzień dzisiejszy jest bardzo trudna do zdobycia. Na szczęście na rynku wciąż dostępne są dwie inne wersje tego modelu, więc każdy ma szansę wcielić Grima do swojej kolekcji.
Tryb alternatywny Grimlocka to imponujący, mechaniczny tyranozaur. Szary plastik przełamują elementy pokryte złotym chromem i niewielkie wstawki w żółtym i czerwonym kolorze. Dzięki otworom w ramionach Dinobot nie ma problemu ze składowaniem dołączonych do figurki akcesoriów – miecza i tarczy wykonanych z półprzezroczystego czerwonego plastiku.
Jednym z największych minusów trybu dino jest „puste” podbrzusze. W wyniku transformacji otrzymujemy w tym miejscu niewypełnioną niczym przestrzeń, która może zniechęcać część kolekcjonerów. Na szczęście dopóki nie obrócimy figurki do góry nogami, problem ten ma marginalne znaczenie. Powyższe zdjęcie pokazuje także pewien bardzo zgrabny detal. Oczy trybu dinozaura wykonane są z przezroczystego, czerwonego plastiku. Znajdziemy go także na szczycie głowy w formie logo Autobotów.
Po naciśnięciu dźwigni na karku trybu dinozaura otwiera się szczęka, a dioda podświetla cały pysk tyranozaura wraz z oczami oraz logiem na głowie. W założeniu gimmick ma symulować znany z gry miotacz ognia ukryty w paszczy bestii i sprawdza się w tej roli zaskakująco dobrze. Szkoda tylko, że nie można zablokować dźwigni, żeby utrzymać ten efekt na stałe.
Poważną piętą achillesową Grima jest ograniczona artykulacja trybu dinozaura. Uda blokują się w wyniku transformacji, a ogon i głowa nie posiadają żadnych dodatkowych stawów. Pozostają nam kulki w ramionach trybu dinozaura, obrót poniżej uda, klikający staw kolanowy i zawiasy u podstawy pazurów.
Wiemy już jak prezentuje się bohater naszej recenzji. Pora porównać Grimlocka z jego starszym odpowiednikiem.
Od razu widać różnice. FOC Grim jest wyraźnie większy od swojego poprzednika. Zupełnie inna jest także stylistyka. W mojej opinii bliższa G1 wydaje się figurka z Upadku Cybertronu. Klasyk z kolei sprawia wrażenie zdecydowanie bardziej spójnego i „żywego”.
Nowszy Grimlock jest wyraźnie dłuższy i masywniejszy od poprzednika. Na osłodę klasyk dostał znacznie więcej farby, a nawet solidną porcję podkreślającego detale i nieco „brudzącego” plastik washa, co w transformerach zdarza się niezwykle rzadko.
Klasyczny Grimlock posiada także bez porównania więcej punktów artykulacji. Wymienię trzy najpoważniejsze różnice: dwa stawy w biodrach, staw zawiasowy w głowie i szczęce oraz cztery niezależne od siebie segmenty ogona – punkt dla weterana.
Z jednej strony FOC Grimlock jest wyraźnie większy od klasycznej wersji, nieco wierniejszy modelowi z kreskówki i posiada bardzo przemyślany gimmick. Z drugiej jednak cierpi na ograniczoną artykulację, dziury w podbrzuszu i dużo gorsze proporcje ciała. Tryb dinozaura klasyka jest zdecydowanie bardziej przemyślany i przekonujący, więc to on jest zwycięzcą w tej kategorii. Czy FOC Grim da radę podnieść się po pierwszej rundzie i zdetronizować starego mistrza?
Tryb robota
Żarty się skończyły – oto nasz bohater w pełnej krasie. Już na pierwszy rzut oka widać, że mamy do czynienia z prawdziwym twardzielem, a tryb robota zapowiada się nad wyraz dobrze i wiele sobą reprezentuje. Nic dziwnego, że w pudełku pierwszego wydania model prezentowany jest właśnie w tej formie. Transformacja jest bardzo prosta a jej rezultat satysfakcjonujący. Ciekawy jest fakt, że zastosowane mechanizmy pozostają bardzo bliskie temu, co pamiętamy z G1 i na pewno spotka się to z uznaniem wielu obawiających się zmian fanów. Będą oni też zadowoleni z bardzo przyzwoitej ilości stawów w nogach: dwie osie w biodrach, obrót w połowie uda, klikające kolana i zawias u podstawy stopy – jest dobrze.
Pierwsze wrażenie obcowania z figurką jest bardzo pozytywne. Grimlock jest duży, stabilny i bardzo masywny – dokładnie tak powinien wyglądać lider Dinobotów. Co ciekawe chrom ma lekko zielonkawy odcień, ale i tak bardzo dobrze zgrywa się z szarym plastikiem. Podczas transformacji nogi trybu dinozaura stają się rękami robota, zachowując przy tym swoją artykulację i wzbogacając ją o dwie osie w ramionach i obrót w nadgarstku.
Pora przyjrzeć się detalom. Na uwagę zasługuje nowe logo Autobotów pasujące do wielkich bestii znacznie bardziej niż grzeczny oryginał. Oczy oraz liczne elementy klatki piersiowej zostały wykonane z przezroczystego, czerwonego plastiku. Pozwala to na ich efektowne podświetlenie przez światło słoneczne (w przypadku oczu) lub diodę z pyska trybu dinozaura (w przypadku klatki piersiowej). Malowanie jest ascetyczne, ale u postaci takiej jak Grim nie stanowi to żadnego problemu. Bardzo podoba mi się za to nowy projekt twarzy. Z jednej strony wierny oryginalnej, a z drugiej wyraźnie unowocześniony. Do tego głowa Grima jest stosunkowo niewielka na tle całego ciała robota, przez co sprawia ono wrażenie jeszcze bardziej masywnego. Sam czerep umieszczono na stawie kulkowym, więc nikt nie będzie narzekał na ograniczenie ruchów.
Myślę, że to zdjęcie zdradza wiele z procesu transformacji. Teraz dokładniej widać, że jest ona bardzo bliska figurce z G1. Niestety w rezultacie wykorzystania pyska T-rexa do podświetlenia klatki piersiowej Grimowi wyrósł dość pokaźny garb z całą frontową częścią dinozaura. Mimo że brzmi to co najmniej niepokojąco, w rzeczywistości Grimlock prezentuje się naprawdę dobrze. Warto też zwrócić uwagę na dolne partie nóg. Choć elementy te są „puste”, to całkiem zgrabnie wypełniają je końcówki ogona.
W zestawie z Grimlockiem otrzymujemy miecz oraz tarczę z półprzezroczystego, czerwonego plastiku. Po dodaniu kilku czarnych detali broń prezentuje się naprawdę imponująco. Tarcza pozwala się wpiąć w każde z ramion, więc nie ma problemu ze swobodą używania akcesoriów. Myślę, że taki zestaw pasuje do postaci dużo bardziej niż niewielki blaster, do którego przyzwyczajono nas przy okazji starszych wydań.
Pora na kilka porównań:
Na początek Orion Pax, który w niedalekiej przyszłości otrzyma nową tożsamość i będzie dowodził Autobotami jako legendarny Optimus Prime. Myślę, że przyjęta skala idealnie odzwierciedla faktyczną różnicę wzrostu, jaka powinna dzielić Oriona i Grimlocka.
A oto poprzednik FOC Grimlocka. Mimo że klasyk wydaje się być nieco bardziej skomplikowany konstrukcyjnie i posiada wyraźnie więcej farby, to jednak nowsza wersja prawdopodobnie przekona do siebie znacznie więcej fanów. Figurka zdaje się dużo lepiej oddawać ducha G1, a większe rozmiary dodatkowo sprawiają, że na półce będzie prezentować się znacznie lepiej niż poprzednik. Trudno też nie zwrócić uwagi na zdecydowanie lepsze proporcje nowszego modelu.
Grimlock nie obawia się żadnych Decepticonów. Filmowy Ravage miał nieszczęście natrafić na naszego bohatera.
Wynik tego starcia raczej nikogo nie zdziwi.
Zanim przejdę do werdyktu, pozwolę sobie na chwilę zboczyć z tematu. Na początku tekstu pisałem, że coraz trudniej zaopatrzyć się w recenzowaną wersję Grimlocka. Na szczęście na rynku dostępne są jeszcze dwie inne wariacje tego moldu.
Pierwsza z nich to standardowy Fall of Cybertron Grimlock – bardzo dobra propozycja dla kolekcjonerów uczulonych na chrom, który zastąpiono tu zwykłym żółtym plastikiem. Standardowy Grim charakteryzuje się także drobnymi różnicami w malowaniu. Ma też jedną zaletę, którą docenią fani Transformerów produkowanych przez firmy trzecie – będzie znakomicie pasował do wydanych przez Planet X Dinobotów. Jeżeli chcecie poczytać więcej o tych niesamowitych figurkach, odsyłam do recenzji Netune (not Sludge), którą jakiś czas temu przygotował dla nas Sergeant Kup.
Ponieważ jednak pierwsza wersja FOC Grimlocka pojawiała się tylko w nielicznych polskich sklepach, dużo większą szansę na zakup Grima macie dzięki wydanemu przy okazji czwartego filmu kinowego z serii Transformers zestawowi Silver Knight Optimus Prime and Grimlock. Grim z tego zestawu posiada chromowaną klatkę piersiową i pazury oraz malowanie odrobinę bliższe temu z pierwszej generacji. Brakuje nieco farby na tarczy i samej figurce, ale za to w zestawie jest zaskakująco dobry chromowany Optimus. W związku z niedawnym wprowadzeniem tych figurek do oferty jednego z popularnych marketów, figurki mają naprawdę uczciwą cenę, a ponieważ jest ich jeszcze sporo na półkach, z czasem mogą jeszcze stanieć. Niestety jest jeden minus takiego zakupu – zauważalne zużycie matryc, z których odlano elementy Grimlocka. Mimo że teoretycznie to ta sama figurka co Platinum, to niestety jej jakość jest odczuwalnie niższa. Wciąż jednak pozostaje na tyle dobra, że warto rozważyć zakup.
Po tych kiermaszowych ogłoszeniach mogę wreszcie przystąpić do oceny końcowej.
Tryb robota FOC Grimlocka nadrabia z nawiązką niedoskonałości tyranozaura. Grim to prawdziwy twardziel o przemyślanej i efektywnej artykulacji, dobrze dobranych kolorach, skutecznym i nienachalnym gimmicku oraz wysokiej jakości chromie. W rezultacie dystansuje swojego poprzednika o dwie długości ogona.
Czas na wnioski. Czy Fall of Cybertron Grimlock jest wart zakupu? Zdecydowanie. Figurka wygląda świetnie, akcesoria oddają charakter postaci, artykulacja trybu robota naprawdę działa, a gimmick sprawdza się w każdej sytuacji. Mimo że tryb dinozaura klasycznego Grima jest dużo bardziej dopracowany i nie posiada tylu pustych elementów, to jednak jeżeli patrzeć na figurkę całościowo, FOC wypada zdecydowanie lepiej i to nie tylko z powodu różnicy wzrostu. Najbardziej optymalnie byłoby posiadać obie figurki – klasyka dla trybu dinozaura, a FOC dla robota, ale jeżeli możesz mieć w swojej kolekcji tylko jednego mechanicznego tyranozaura – Fall of Cybertron Grimlock jest figurką dla Ciebie. Mimo przyznania palmy pierwszeństwa nowej wersji, zachęcam Was jednak także do zapoznania się z jej poprzednikiem. To wciąż bardzo zgrabna i imponująca figurka, a zaawansowana i angażująca transformacja wciąż potrafi sprawić masę frajdy.
Jeśli masz pytania lub komentarz, wal śmiało niżej lub na forum TransFormeryPL
Reklama