Air Burst aka Blast Off
Air Burst aka Blas Off
Frakcja: Decepticon
Podgrupa: Combaticon
Rok: 2014
Producent: Warbotron
Third party Blast Off czyli Air Burst – nieoczekiwany zakup. Żartuję. Myślałem o nim od jakiegoś czasu, i zawarłem ze sobą w końcu pakt – kupuję jego, bo jest „flyer’em”, a do tych zawsze miałem słabość, i zadecyduję. Zadecyduję, czy faktycznie wytwór nieznanej nikomu firmy Warbotron, podejrzewanej o związki z TFC Toys, no więc – czy ten produkt rokuje.
Zaklinałem się, z powodu właśnie podejrzeń o powiązania z TFC, że nigdy nic Warbotron nie kupię. Był to efekt mojego rozczarowania m.in. ich próbą reinterpretacji Defendsora. Z bardzo interesującego prototypu Gumballa aka Streetstara zostało coś może nie tak żenującego jak Gen IDW Bumblebee/Nightbeat, ale za 100$ w sumie można powiedzieć, że tak, odczucia są zbliżone. Również jakość wcześniejszych produkcji TFC m.in. Uranosa/Superiona pozostawiały trochę do życzenia – tym razem pod względem jakości wykonania.
Więc zamówiłem Air Burst’a w ramach rekonesansu. Efekt jest taki, że zamówiłem również resztę drużyny. Dlaczego? Bo dawno żadna figurka nie sprawiła mi tyle frajdy, pomimo wieeeeeeeeeelu wad wrodzonych. Nie liczę recenzowanego jakiś czas temu Blot’a, bo wszystko z chłopakiem było tip top, a tu będziemy operować w kategoriach miłości mimo wszystko.
Air Burst ma zresztą moim zdaniem z Blot’em wiele wspólnego – materiał z którego został wykonany oraz podstawowy design, wielkość i detal. Air Burst wygląda jakby wyjechał z tej samej fabryki, niestety jeszcze w okresie rozruchowym, a te jak wiadomo obfitują w liczne niedoróbki i nieporozumienia. Więc w skrócie – mimo wszystko, Air Burst jest równie cieszącą oczy i ręce figurką, co Blot.
Najmocniejszy tryb – widać to chyba na zdjęciach – to tryb bot’a. Bezapelacyjnie. Na początek – głowa. Jedna z najbardziej Decepticońskich głów ever-ever-ever. Bardzo udana reinterpretacja serialowego pierwowzoru. Świetny light piping. Prosta bryła, ostre krawędzie i kąty proste, minimalizm z domieszką agresjii w oczach.
Następny wielki plus – proporcje sylwetki, malowanie i rozmieszczenie stawów – figurka wygląda dzięki temu rewelacyjnie. Przynajmniej z przodu. Nie jest nigdzie nadmiernie odchudzona, nie ma żadnych przeciążonych akcentów, jest nad wyraz harmonijnie zbudowana. Nawet kontrowersyjne pagony po odpowiednim ustawieniu dają się polubić.
Figurka pozuje się świetnie a stawy trzymają mocno. Jest to niewątpliwy plus biorąc pod uwagę fakt, iż Air Burst wprost obfituje w mniejsze i większe fuck-up’y. Największy z nich to oczywiście świadome rozwiązanie projektantów – czyli plecy. A konkretnie – owiewka promu kosmicznego z dyndającym na końcu dziobem. Padaka. Żeby chociaż było jak zamocować ten dziób, tak żeby nie majtał się na boki. A najchętniej widziałbym go rozpłatanego na pół i wkomponowanego gdzieś na pagonach ew ramionach figurki. Albo gdziekolwiek indziej niż teraz. Trudno.
Inne bolączki – wszechobecne nadlewki postprodukcyjne, zbyt ciasno spasowane przednie połówki stóp, które lubią podczas obracania wyskoczyć, wady w malowaniu np. w dyszach silników, zbyt ciasne szyny do wysuwania pocisków z zasobników broni, co prowadzi do rozchodzenia się zasobników przy wysuwaniu, uda podczas wyciągania z łydek blokują się przy końcu w nieprawidłowych pozycjach, tak jakby prowadnice były niedokładnie odlane, pagony ograniczają ruch barku a podczas transformacji prędzej wyskoczą ze stawu niż dadzą się obrócić na właściwą pozycję…ogólnie to nie najlepiej na produkt kosztujący za oceanem (jednym albo drugim) 90$. do tego tryb ręki Bruticusa jest delikatnie rzecz ujmując niedopracowany – nikt nie pomyślał co zrobić z rękami bota, które pozostawione w trybie promu w swojej pozycji blokują ruch łokcia, trzeba je więc wyprowadzić na boki i tak sobie sterczą osierocone na świeżym powietrzu.
No i transformacja. Majstersztyk to nie jest. Fakt – wymyślili sobie coś względnie oryginalnego na przednią część, ale na tyle kadłuba kłania się 30 lat tradycji, wspomaganej do tego tanim zabiegiem dopchania zasobników rakiet, bo nam wahadłowiec za chudy wyszedł. Na szczęście można te nieszczęsne zasobniki pozostawić na miejscu i zapomnieć, że istnieją. Jedyny mankament to to, że ograniczą nam zakres wychylenia pięty bota – dysz promu. Będzie trzeba wtedy popracować trochę paluszkami, ale efekt będzie ten sam – figurka stojąca stabilnie i wedle życzenia.
Pozostawienie zasobników na łydkach zmieni też trochę proporcje postaci równoważąc trochę plecak z dziobu i owiewki, a nawet przesuwając środek ciężkości z torsu na nogi. Nie lubię takich proporcji w figurkach, ale dramatu nie ma.
Alt pozostawia wiele do życzenia. Na początek – jest za bardzo udziwniony i skomplikowany. Pierwotny Blast Off transformował się w prom kosmiczny, więc kadłub tego ostatniego powinien być gładki jak lodowisko, a nie wyglądać jak pancernik z Mad Maxa. Jego kompletna pogarda dla praw fizyki z aerodynamiką na czele oraz frywolność w rozmieszczeniu różnych segmentów na kadłubie sprawia, że bliżej mu do statków międzygwiezdnych niż promów orbitalnych.
Ale daje też dużo radochy – jest dość foremny i zgodne z tradycją technokratycznego dopustu odrobinę za bardzo napasiony. Ale dramatu nie ma – widać że górna granica widełek BMI została dopiero przekroczona i jeszcze nie ma powodu do bicia na alarm.
Skalą Air Burst jest wielkości voyager Springera, Blot’a czy Predaconów MMC. Czy nadaje się do wstawienia pomiędzy MP-ki – oczywiście, szczególnie w trybie bota, gdyż to on właśnie jest najpotężniejszą stroną postaci. Wykonanie figurki jest niestety wypadkową, część rzeczy jest zrobiona i pomalowana świetnie, ale raz po raz wyskakują wady techniczne których w figurce za takie siano być nie powinno.
Podsumowując – Air Burst jakością nie powala, na 10 dostałby może 6…7 jeśli chodzi o drobiazgi. Jeśli chodzi o plastik i stawy to jest rewelacja – faktura i kolor dobrane świetnie, nic się nie gnie, nie odłupuje czy nie „przeciąża”. Jeśli chodzi o projekt to nie bez uwag, ale jestem na tak. Oczywiście różnice w stosunku do G1 są, i to spore. Inna sprawa jest taka, że pomiędzy komiksem a serialem też jest wiele różnic, przyjmuję więc ten wariant za jeden z możliwych i nie dyskutuję. Otuch dodaje mi fakt, że widząc pozostałe Combaticony Warbotron stwierdzam, że są Air Burst jest najmniej realistycznym z nich a alt modzie, więc nie będzie takiego freestyle’u jak na przykład przy Uranosie i reinterpretacji Silverbolta. Mam nadzieję, bo nieznane są jeszcze końcowe wersje Onslaught’a.
Czy kupiłbym ponownie? Zdecydowanie tak.
Dzieki za uwagę i do usłyszenia!
Reklama