Afterburner aka Turbo Ejector
Afterburner aka Turbo Ejector
Frakcja: Autobot
Podgrupa: Technobots
Rok: 2014
Producent: Warbotron
Afterburner aka Turbo Ejector – czyli moja kolejna niemalże bezkrytyczna recenzja figurki ze stajni Warbotron. Piszę to na samym początku, żeby wszystko było jasne 🙂 Oczywiście ponarzekam na to i owo dla równowagi, ale ogólnie jeśli nie chce się wam czytać dalej to w skrócie powiem tak
JEST ZA*EBISTY
Biorąc tą figurkę do ręki nie tylko czuje wszystkie te standardowe już pozytywy, które tak lubię w Warbotronie – Afterburner idzie o krok dalej w stężeniu nostalgii, solidności i nie oczekiwanego uroku. Nie twierdzę że jest lepszy lub gorszy od Combaticons’ów, po prostu mam takie wrażenie, że jakość produktów Warbotron przeszła przez różne fazy wieku wieku dziecięcego i ukonstytuowała się na dobrym poziomie (pisząc to mam już w ręku kolejne figurki z serii – reinterpretacje Nosecone’a i Lightspeed’a i zdają się one potwierdzać to spostrzeżenie). Tak trzymać Warbotron (i robić Menasora, Superiona i Monstructora) !!!
Co to oznacza? Oczywiście przede wszystkim na początku uczucie solidności. Później – przyjemny w dotyku, twardy i matowy plastik. Później świetne żywe kolory, choć przy minimalnym udziale malowania. Nowością jest za to malowanie będące imitacja brudu na rurach wydechowych (coś a la dry brush). Bardzo miły gest – lepsze takie delikatne malowanie wysokiej jakości, niż utopienie figurki w wiaderku taniej farby która brzydko wyschnie i będzie odpadać.
Świetny klasyczny mold główki z legendarnym już niemal lightpipingiem. No i waga – figurka jest relatywnie ciężka jak na przedstawiciela klasy quasi-Masterpiece.
Dalej – brak tych wszystkich wad produkcyjnych, które były obecne w Bruticus’ie. No i ukoronowanie – ładny, generyczny bot mode, który jednak transformuje się w świetny remake pojazdu z G1. Poza ciekawymi i mocnymi proporcjami, którymi obdarzony jest Afterburner dostajemy też porządną artykulację, która może nie powala inżynieryjnie, ale jest na tyle solidna, że pozwala wykręcić (ciężką i z plecakiem!) figurką iście akrobacyjne pozy.
Ale – od początku.
Computron nie był i nie jest moim ulubionym gestalt’em, podobnie jego składowe (więcej na ten temat tutaj). Dlatego sądziłem że to poważny błąd że strony Warbotron’a, że zabrali się za niego, podczas gdy nadal czekamy na…no praktycznie wszystkie gestalty z G1 wydane z takim polotem jak ich Bruticus (oprócz Predakinga, of course, tutaj MMC zdekapitowało system i nie ma sensu z nimi konkurować).
Szczególnie, że, jak być może zauważyliście, numeracja ich produktów to WB-02 – Bruticus, WB-03 – Computron. WB-01 to zaś Menasor. Zagadką pozostaje dlaczego ten ostatni, choć pierwszy chronologicznie, nie został nawet ruszony (a czekamy!!!).
No więc mamy średnio interesująca drużynę, mało atrakcyjna i zróżnicowaną choćby kolorystycznie, i robimy ją w skali i poziomie detalu właściwym dla Masterpiece. Podaruję sobie dywagacje czy jest to MP, czy MPR czy jeszcze coś innego. Podobieństwo Turbo Ejector’a do G1 Afterburner’a jest olbrzymie, przynajmniej na froncie figurka-figurka.
Ilość detali natomiast może ortodoksyjnych fanów MP-ków trochę zrazić. Ich prawo. Mi ta figurka leży w ręce jak ulał. Porównując ją z druga interpretacją Afterburner’a – tą ze stajni Maketoys – jest ona jej kompletnym przeciwieństwem. MakeToys zrobiło z Afterburnera wariację na temat lightcycle’a z filmu Tron, z głową inspirowaną motywami warzywnymi. Warbotron’owy Afterburner dostarcza natomiast solidny produkt wypełniający zapotrzebowanie na G1-owa wersję tej postaci w zmodernizowanej technicznie i wizerunkowo wersji. Zmodernizowanej do Mad Max’a. Tak to widzę. A tu możecie zobaczyć jak to wygląda w trybie video, u jednego z moich ulubieńców.
Jeśli chodzi o reprezentację, to nie zaskoczy pewnie nikogo to, że w oryginalnym G1-owym uniwersum pomysłów na Afterburnera było kilka poczynając od absolutnie nudnej, niemalże action-masters’owej, wersji serialowej, poprzez podobna ale jednak nieco bardziej zróżnicowana edycję marvel’owska, aż do zabawki, która miała IMHO najwięcej charakteru, ale nijak nie odwzorowywała postaci z żadnej z fikcji.
Warbotron’owski Turbo Ejector aka Afterburner jest reinkarnacją właśnie tej ostatniej, myślę że jest to w miarę oczywiste. Pytanie, jak do takiej sytuacji ma się odnieść kolekcjoner Masterpiece-ów?
Przecież miały one ożywiać wspomnienia i nostalgię związane właśnie z tymi fikcyjnymi bohaterami, nie z (topornymi) zabawkami sprzed 30 lat.
Odpowiedzieć na to pytanie musi sobie każdy samodzielnie, w zgodzie z własnym sumieniem i hierarchią wartości. Dla mnie, osoby nie zainteresowanej wiernym odtwarzaniem lat 80-tych, najważniejsze jest, by remake serwowany postaci wychodził jej na dobre. Nie będę kłamał, że mam z wieloma bohaterami G1 bliskie i silne relacje. Tak nie jest. Wręcz przeciwnie – o wielu postaciach przypominam sobie dopiero przy okazji czytania IDW, zapowiedzi wydawniczych HasTak czy Third Party. No i oczywiście podczas przygotowywania recenzji takich jak ta.
Jest to być obrazoburcze, ale chyba niezbyt trudne do zrozumienia. Szczególnie w wypadku osoby, która miała w przygodzie z Transformers’ami tak długa przerwę, że zdążyła zapomnieć o ich istnieniu.
Dlatego moje odkrywanie uniwersum (na nowo) opiera się obecnie na dwóch filarach – IDW oraz toyline-ach. Te ostatnie potrafią w przypadku tak anonimowych i osieroconych postaci jak Vortex> czy Brawl dopisać brakujące rozdziały, albo wręcz napisać (kadłubową) historie od zera.
W przypadku Afterburner’a mamy do czynienia z tym ostatnim – w końcu jego bohater nie zasłynął w transformers’owym uniwersum chyba niczym (sprawdzę), podobnie jak reszta kolegów z jego team-u (to też sprawdzę).
– EDIT – Sprawdziłem, nic godnego uwagi. Niestety. –
I nieoczekiwanie dla wszystkich dostał w 2014 r. rewelacyjna wersję figurki, która w mojej opinii wyczerpuje w pełni temat poszukiwania zabawki reprezentującej Afterburnera. Nie widzę potrzeby wydawania następnego i nie sądzę by ktoś zrobił go lepiej bez kombinowania, które nie wyjdzie mu na dobre. I na pewno nie na tyle lepiej, by sprawić, że kompletnie anonimowy bot, z kompletnie przekombinowanego team-u zagości znów na blacie w mojej kuchni jako ambasador planety Cybertron.
Przejdźmy do strony technicznej. Tak jak wspominałem wiele niedociągnięć z okresu Bruticusa poprawiono. Rezultat jest taki, że dostajemy produkt pozbawiony obaw o trwałość plastiku, stress mark-i, niedoróbki, nadlewki itd. Nie boimy się o opryskiwanie farby, bo większość koloru załatwiono żonglując plastikiem o pożądanej barwie. Ku memu wielkiemu zadowoleniu na figurce znalazło się tez miejsce dla znanego już z Warbotron’owskiego Vortex’a świetnego, przezroczystego plastiku.
Pod względem jakości wykonania/zaprojektowania mam do Afterburner’a tylko kilka zarzutów. Pierwszy to dość spory ciężar kibble’a na plecach – kół motocykla.
Ustawione w kanonicznej pozycji sprawiają że balans figurki przeważa na tył. Nie jest co prawda aż tak źle jak w wypadku MakeToys’owej wersji Scattershot’a, ale jednak. Figurka na szczęście nie pada na plecy, można też zmienić układ wagi torsu rozpinając jedno z kół i przesuwając je bliżej osi symetrii, co sprawia że problem znika.
Druga uwaga wieżę się z tym samym – chodzi o sztywność obrotowego stawu biodrowego w zakresie przód tył. Nie jest on co prawda jeszcze luźny, ale nie jest to chyba nawet „soft ratchet” (miękki staw zapadkowy aka klikający) tylko coś pomiędzy nim a stawem ciernym. Zagadnienie nie przemyślane podwójnie – raz – jest to połączenie które przenosi znaczny ciężar kibble’a na plecach i powinno być z odpowiednią rezerwą projektowane, dwa – w trybie gestalt’a będzie dźwigać ciężar przedramienia i ewentualnie broni, co również wymaga IMHO dużo większej wytrzymałości, niż a która obecnie oferuje biodro Afterburner’a.
Podobnie jak w przypadku niektórych kwiatków w produktach HasTak, tak i tutaj nie mogę się nadziwić dlaczego producent podszedł do tematu tak nonszalancko i nie dołożył trochę więcej starań w temacie. Jest zawsze szansa, że przy odpowiedniej ilość skarg otrzymamy części zamienne przy okazji kolejnych (ostatniego z) wydań.
A – jeszcze jeden bug – coś jest nie tak ze spasowaniem dłoni i broni – efekt jest taki, że trzeba trochę pokombinować, żeby pistolety siedziały ciasno (porty w dłoniach są za duże?).
Artykulacja – głowa na kulce, w barku pełen obrót 360 i ograniczony wychył do zewnętrznej, obrót w bicepsie i zawias w łokciu, otwierana dłoń i obrót w nadgarstku i lekki ruch góra dół, obrót w pasie, obrót i zawias w biodrze, obrót w udzie, zawias w kolanie (z przeprostem), przód stopy na kulce i wychylana „pięta” (niestety na tyle luźna, że niemal bezużyteczna). Szarą ramkę na tylnej część „stopy”, na której mocowana jest pięta, można też odwieść o 90 stopni na zewnątrz nogi. Nie wiem czy miało to być jakieś usprawnienie pozowania, na dziś dzień nie znalazłem dla tego patentu zastosowania. Zakres artykulacji daje duże pole do popisu, co widać na zdjęciach. Większość stawów, w tym wszystkie kluczowe (biodro po dokręceniu śrubek póki co się trzyma się dużo lepiej) jest na tyle ciasna, że bez problemów przenosi ciężar figurki.
Tak jak wspominałem koła motocykla osadzone na plecach Afterburner’a są dość mocno artykułowane, co sprawia, że ich konfigurację możemy sobie zmieniać wedle uznania.
Transformacja jest trochę inspirowana G1 – dość oczywista, ale nie prostacka. Efekt to mocno zbliżony do oryginału, post-apokaliptyczny jednoślad.
Oczywiście wzbogacony masą detali i z nieco zmienionym układem kolorystycznym (zrezygnowano między innymi z białego koloru zastąpiono go szarym), inna jest też nieco bryła i rozkład ciężaru motocykla.
W mojej opinii Warbotron’owski Afterburner aka Turbo Ejector również w kategorii alt mode robi świetną robotę, choć rezygnuje trochę z tej kanciastej i mocno osadzonej w latach 80-tych stylistyki, na rzecz bardziej dystopijnych klimatów. Podobnie jak w przypadku Bruticus’a z tej samej stajni traktuję tą zmianę jako akceptowalną, co więcej – jako zmianę na lepsze. Zmianę, która urealnia i osadza postać oraz jej alt w jakimś kontekście. Może nie realnym, ale bliższym i co nieco już zdefiniowanym.
Reklama
Podsumowanko.
Wrócę teraz do początku – Afterburner aka Turbo Ejector jest świetny. Tyle i aż tyle. Dziwne to i zaskakujące, ale tak jest – materiał bazowy obiecuje absolutnie nic, za to efekt końcowy jest rewelacyjny, nawet trochę za dobry jak na składową gestalt’a.
Jego bot mode jest świetnie zaprojektowany pod względem proporcji, ma baaaardzo dużo charakteru i wielki potencjał by kręcić nim pozy i focić-focić-focić (ewentualnie cieszyć oko;) . Stety/niestety jest on dość sporą wycieczką od pierwowzoru, który był nudny i beznamiętny. Co więcej, Warbotron’owski Afterburner jest MPR-em…bazującym na zabawce. Ciężki orzech do zgryzienia dla die-hard’owych, kanonicznych zbieraczy. Dla mnie sprawa jest prosta – remake daje mi to, czego nie dała mi branża za dzieciaka. Pozostaje tylko mieć nadzieję na więcej takich miłych rozczarowań.
Dzięki za uwagę i do usłyszenia!
Reklama